wtorek, 20 lutego 2024 13:57

Spór o linię z Proszowic do Czyżyn. "Otrzymujemy autobusy jeżdżące dookoła świata"

Autor Patryk Trzaska
Spór o linię z Proszowic do Czyżyn. "Otrzymujemy autobusy jeżdżące dookoła świata"

Mieszkańcy nie mają najmniejszych wątpliwości, że jest potrzebna i powinna powstać, jednak ile zainteresowanych tyle opinii, jaki powinna mieć kształt. W Proszowicach toczy się żywiołowa dyskusja, jak połączyć stolicę powiatową z krakowskimi Czyżynami.

Proszowice od krakowskich Czyżyn dzieli zaledwie 25 kilometrów. Mimo to, dla wielu, problem z dostaniem się tą trasą do pracy czy rodziny trwa od lat. Mieszkańcy często skarżą się na grupach internetowych na warunki, w których są zmuszeni podróżować. Jakie są przyczyny problemu? Okazuję się, że na trasie monopol mają prywatni przewoźnicy, którzy mogą dyktować swoje warunki mieszkańcom.

Autobus jeżdżący dookoła świata?

Teraz jednak ma się to zmienić. W połowie zeszłego roku Koleje Małopolskie poinformowały o zamiarze uruchomienia linii dowozowej właśnie z Proszowic do Czyżyn. Według planu autobusy miały kursować z Proszowic przez Nowe Brzesko, Igołomię do Czyżyn.

Mieszkańcy przyjęli propozycję z optymizmem, podkreślając, jak bardzo potrzebna jest taka linia do polepszenia warunków komunikacyjnych. Zainteresowani mieli jednak wątpliwości co do przebiegu samej trasy. Wskazywano, że przejazd przez Nowe Brzesko i Igołomię spowoduje wydłużenie czasu przejazdu. Szacowano, że zyski z takiego rozwiązania będą znikome. – Potrzebujemy linii, która szybko dowiezie nas do Krakowa. Wydłużenie tej trasy moim zdaniem nie przyniesie ogromu nowych klientów, a jedynie spowoduje dłuższą podróż – mówił w rozmowie z Głos24 jeden z mieszkańców Proszowic.

Z racji, że zapowiadana przez Koleje Małopolskie linia z numerkiem "50" ma oficjalnie ruszyć już 1 kwietnia, temat wrócił, wywołując dyskusję wśród lokalnych polityków i aktywistów. – Obiecywano nam MPK, jednak rozmowy nie przyniosły skutku. Obecnie otrzymujemy autobusy, które jeżdżą dookoła świata, natomiast nikt nie chce jeździć autobusami na głównej linii Proszowice-Kocmyrzów-Czyżyny – komentuje w rozmowie z Głos24, proszowicki radny miejski, Grzegorz Sopala.

Samorządowiec zwraca uwagę, że obecny system komunikacji na linii Proszowice-Czyżyny doprowadza do wykluczenia komunikacyjnego wśród mieszkańców. – Nie ma niskopodłogowych autobusów, więc poruszający się na wózku inwalidzkim nie mają jak korzystać z takiej formy transportu. Z busów nie mogą też korzystać matki z nosidełkami czy wózkami dla dzieci. To jednak nie koniec problemów, busy są po prostu przepełnione. Najlepiej to widać w miesiącach letnich, kiedy podróżować trzeba w ścisku przy wysokich temperaturach – podkreśla Sopala.

O problemach z dojazdem mieszkańcy  piszą na grupach i forach internetowych. – Miasta nie są daleko od siebie, jednak podróż wielokrotnie jest koszmarem. Szczególnie widać to w środku lata, kiedy wszyscy gotują się i pocą w busach oraz w środku zimy, kiedy każdy w śniegu pcha się na siebie. Rzeczywiście busy nie są dla wszystkich. Sama widziałam niejednokrotnie jakie problemy mają matki z małymi dziećmi, bądź osoby, które np. złamały nogę. Kierowcy często grzecznie informują, że nie ma odpowiednich warunków, aby mogli wsiąść do busa. De facto, jeżeli nie ma się własnego samochodu, to dostanie się do Krakowa, jest praktycznie awykonalne – potwierdza w rozmowie z Głos24, pani Karolina, mieszkanka Proszowic.

Konkurencja dla prywatnych przewoźników?

W przestrzeni publicznej często pojawia się argument, że nie można utworzyć linii autobusowej na trasie Proszowice-Kocmyrzów-Czyżyny, aby nie tworzyć konkurencji wobec prywatnych przewoźników, bo gdy będą nieopłacalne, linie obsługiwane przez busy po prostu znikną. Nasi rozmówcy widzą w tym jednak niekonsekwencję. Jako przykład podają, że wprowadzono linię, jeżdżącą przez Nowe Brzesko na trasie, gdzie kiedyś również jeździły busy. Wtedy problemem konkurencji nikt się miał nie przejmować. – Obecnie wprowadzono nową linię, która jeździ przez Łaganów, Igołomię i Wawrzeńczyce. Tam również są busy, jednak nikt nie zawracał sobie głowy konkurencją. Tam się dało, ale tylko z Proszowicami jest problem – zaznacza proszowicki radny. – My jako mieszkańcy często dojeżdżamy do Krakowa za pracą, szkołą, czy innymi potrzebami. Nigdy nie chciałem robić konkurencji busom. Trzeba jednak pamiętać, że jest to miasto przelotowe. Busy jeżdżą na trasie Kazimierza Wielka-Proszowice-Kraków, Skalbmierz-Proszowice-Kraków oraz Pałecznica-Proszowice-Kraków. Mamy XXI wiek i jesteśmy miastem powiatowym. Podejmijmy działania, które sprawią, że nie będziemy tym miastem wyłącznie z nazwy – dodaje.

Po ostatniej sesji Rady Miasta Proszowic Dziennik Polski zapytał burmistrza Grzegorza Cichego o kwestię powstania linii na trasie: Proszowice-Kocmyrzów-Czyżyny. Z udzielonych wyjaśnień wynika jednak, że takie rozwiązanie jest w obecnej sytuacji niemożliwe. – Ustawa, wprowadzająca dopłaty do przewozów pasażerskich, czyli ustawa o Rządowym Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych, wyraźnie mówi, że nie finansuje się linii, na których funkcjonuje już komunikacja publiczna. To jest ustawa ukierunkowana na białe plamy, na obszary wykluczone komunikacyjnie. Dlatego nie można na jej podstawie organizować przewozów na trasach, na których jeżdżą prywatni przewoźnicy. Nie da się ich wyrzucić, spowodować, że zwolnią kierowców, sprzedadzą pojazdy i wprowadzić w ich miejsce autobusy Kolei Małopolskich – tłumaczy.

Z wypowiedzią burmistrza nie zgadzają się sami przewoźnicy, którzy wskazują, że na terenie tzw. "białych plam" funkcjonowali prywatni przewoźnicy przed uruchomieniem linii przez Koleje Małopolskie, a sam włodarz miasta nie widział wtedy żadnego problemu ze stworzeniem im konkurencji. – Z Nowego Brzeska do Krakowa jeżdżą cztery firmy. To jest ponad 40 kursów dziennie. Wykonywane są również kursy z Proszowic do Nowego Brzeska (13 kursów). Nie przeszkodziło to w "puszczeniu" tam Kolei Małopolskich. Z Proszowic przez Wawrzeńczyce do Czyżyn istniało już przecież wcześniej połączenie busowe, jednak w chwili, kiedy KM uruchomiły na tej trasie swoje autobusy, prywatny przewoźnik zrezygnował, ponieważ nie był w stanie sprostać konkurencji. Nie rozumiem, dlaczego nie jesteśmy traktowani przez burmistrza jako firma prywatna. Na sesji dosyć jasno powiedział, że nie można puszczać kolei (autobusów dojazdowych KM - przyp. red.) tam, gdzie funkcjonują prywatni przewoźnicy, ponieważ mają oni swoje zobowiązania, kredyty i pracowników. A my kim jesteśmy? – komentują miejscowe firmy prywatne zajmujące się usługami przewozowymi w rozmowie z Głos24.

Czy jest recepta na chaos kompetencyjny?

Jak w takim razie powinien wyglądać transport? Czy istnieje rozwiązanie, które będzie w stanie pogodzić interesy mieszkańców, przewoźników oraz samorządu terytorialnego? W opinii Jakuba Łoginowa, eksperta i aktywisty w dziedzinie transportu, problem leży po stronie kompetencji władz samorządowych. – Busy to wynalazek polski oraz krajów byłego Związku Radzieckiego. Nie chcę tej sytuacji porównywać do Niemiec, czy Szwajcarii, ponieważ zaraz ktoś powie, że te kraje zawsze były bogate. Inaczej jednak wygląda sytuacja, gdy spojrzymy na Czechy, czy Słowację. Tam też kiedyś funkcjonowały odpowiedniki naszych PKS-ów. Różnica polega na tym, że tam już w latach 90-tych rozpoczął się system organizacji regionalnego transportu autobusowego. Ponieważ jednak tam jeden stopień samorządu, czyli regiony, odpowiada za transport autobusowy i komunikację podmiejską, nie ma tam problemu z koordynacją i kompetencjami. Każdy wie, kto za co odpowiada, oraz jakie środki trzeba na to przeznaczyć. U nas problemem jest właśnie chaos kompetencyjny. Połączenia w ramach jednej gminy ma organizować gmina, w ramach jednego powiatu powinien powiat, a w ramach województwa, gdzie trasa łączy co najmniej dwa powiaty, powinno wykonywać województwo. Do tego dochodzą prywatni przewoźnicy, którzy jak mi się wydaje, oczekują, że wszyscy będą im się podporządkowywać. To już niestety nie te czasy. Było dużo lat, aby te pojazdy zmodernizować i dostosować do obecnych wymagań rynku – dodaje.

Ekspert zaznacza, że władze samorządowe powinny pomagać w regularnej modernizacji pojazdów, którymi poruszają się prywatni przewoźnicy. – Oczywiście, że takie rozwiązania powinny zostać wprowadzone. Słowacja kwestię kupna nowych autobusów wpisała do Krajowego Planu Odbudowy. W Polsce również jest wiele systemów dopłat, parki technologiczne czy inkubatory przedsiębiorczości. To wszystko daje narzędzia, aby przedsiębiorcy mogli na bieżąco modernizować pojazdy. Niestety, mam wrażenie, że większość przewoźników nie chce z tego korzystać i potem mamy takie sytuacje. Gdyby właściciele busów stosowali profesjonalne narzędzia biznesowe, łączyli się w spółki kapitałowe i zainwestowali w nowoczesne autobusy, to dzisiaj byśmy o tym nie rozmawiali – twierdzi Łoginow.

Jak więc rozwiązać sytuację w komunikacji pomiędzy Proszowicami, a Krakowem? – Obecnie busy to zazwyczaj jeżdżenie pojazdem, który nie jest przystosowany do przewożenia np. dzieci czy osób z niepełnosprawnością i eksploatowany jest do momentu "zajeżdżenia go" całkowicie. Tak oczywiście nie powinno być. Najlepszym rozwiązaniem byłoby oczywiście zmodernizowanie floty pojazdów, natomiast przy obecnych realiach, jeżeli mieszkańcy chcą coś zmienić, to sugerowałbym zorganizować się w większą grupę i stworzyć oddolną inicjatywę. To się udało w Myślenicach, tak samo może być w tym przypadku – komentuje ekspert.

Warto przypomnieć, że mieszkańcy Myślenic również zabiegali o uruchomienie połączenia autobusowego, które byłoby przystosowane do potrzeb mieszkańców. Finalnie udało się i obecnie takie połączenie funkcjonuje.

Fot. UGiM Proszowice/ Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego

Proszowice - najnowsze informacje

Rozrywka