środa, 3 maja 2023 06:00

"To skandal, że o ludziach tego pokroju nie uczymy w szkołach". Kim była polska Mata Hari?

Autor Joanna Jamróz-Haładyj
"To skandal, że o ludziach tego pokroju nie uczymy w szkołach". Kim była polska Mata Hari?

Halina Szwarc-Kłąb była najmłodszą agentką AK. – Ta młoda dziewczyna, błyskawicznie musiała dojrzeć i sprostać niewyobrażalnej dziś presji, jaką poddawały ją historia i los – mówią w rozmowie z Głosem24 Lidia Liszewska i Robert Kornacki, autorzy powieści „Czarny motyl”, która 26 kwietnia ukazała się nakładem Wydawnictwa Flow.

Gdy wybuchła II wojna światowa, Halina Szwarc-Kłąb miała zaledwie 16 lat. Odważna nastolatka podpisała niemiecką volkslistę, aby móc zostać najmłodszą agentką akowskiego wywiadu. Przebywając wśród Niemców, zdobyła informacje, które przyczynią się do skrócenia II wojny światowej. Niektórzy nazywają ją polską Matą Hari.

Po wojnie ukończyła studia, a w 1975 r. założyła pierwszy w Polsce, a trzeci na świecie (po kanadyjski i francuskim) Uniwersytet Trzeciego Wieku.

W spisanych „Wspomnieniach z pracy w wywiadzie antyhitlerowskim ZWZ-AK” zaapelowała do młodych Polaków:

„(…) ratujcie nasz kraj młodzi. Bądźcie świadomi odpowiedzialności przed społeczeństwem, nie marnujcie historycznej szansy, wolności, na którą tak wielu z naszego pokolenia czekało nadaremnie”.

Halina Szwarc-Kłąb zmarła 28 maja 2002 r. w Warszawie po nierównej walce z chorobą nowotworową. Miała wówczas 79 lat. Została pochowana w rodzinnym grobie na Cmentarzu Powązkowskim. 5 maja 2023 r. będziemy obchodzić stulecie jej urodzin.

W tych dwóch siostrach kochał się cały Kraków. Jednak dla nich mężczyzną idealnym był znany malarz - ich ojciec

Historia Haliny Szwarc-Kłąb brzmi jak gotowy scenariusz na film. Nic więc dziwnego, że inspirowała wielu twórców (powstały m.in. spektakl Teatru Telewizji „Doktor Halina” i komiks „Halina”). 26 kwietnia nakładem Wydawnictwa Flow ukazała się powieść „Czarny motyl”. O Halinie Szwarc-Kłąb i pracy nad książką opowiadają jej autorzy – Lidia Liszewska i Robert Kornacki.

Lidia Liszewska i Robert Kornacki/ fot. Robert Kornacki, materiały prasowe
Lidia Liszewska i Robert Kornacki/ fot. Robert Kornacki, materiały prasowe

Do tej pory pisaliście Państwo o miłości. Skąd pomysł, by stworzyć powieść o Halinie Szwarc-Kłąb?

L.: Zadebiutowaliśmy w 2018 roku książką „Napisz do mnie”, piękną historią prawdziwej miłości, która na wyraźne życzenie czytelników rozrosła się do czterech tomów. Rzeczywiście, każda z naszych kolejnych pozycji opierała się na emocjach, opowiadała o skomplikowanych relacjach i uczuciach, z którymi nie zawsze wiemy, jak sobie poradzić. Dobrze czujemy się w tej tematyce, być może dlatego, że mamy już niemały bagaż życiowych doświadczeń, z którego, tworząc fabułę, możemy czerpać pełnymi garściami. Dlatego – chociaż były to książki o miłości – to niosły ze sobą wiele wartości dodanej, jakiś klucz, przestrzeń dla czytelnika do rozmyślań i dyskusji.

R.: Pisząc fabularyzowaną biografię Haliny Szwarc, a w zasadzie Haliny Kłąb, bo takie nazwisko nosiła w czasach, na których się koncentrujemy, staraliśmy się również i tu znaleźć miłość – udało się, choć tym razem należało ją inaczej zdefiniować, szukać w innych obszarach. Nastoletnia Halina kochała Polskę i właśnie dlatego jesienią 1939 roku podjęła decyzję o tym, by wstąpić do konspiracji i podjąć walkę z okupantem. Musieliśmy nauczyć się pisać i o takiej miłości.

L.: Odpowiadając wprost na pytanie o pomysł należałoby podkreślić, że nie da się przejść obojętnie obok życiorysu tej łodzianki. I choć staramy się uciekać od niepotrzebnego patosu, to wielkie słowa muszą tu paść – ona po prostu dokonała rzeczy nadludzkich i zasługuje na to, by być nie tylko bohaterką uczonych, historycznych dysertacji, ale i na stałe zagościć w kulturze popularnej.

R.: Halina Szwarc powinna być zarówno postacią z podręcznika, jak i ikoną popkultury. To skandal, że o ludziach tego pokroju nie uczymy w szkołach. Liczymy na to, że dzięki powieści „Czarny motyl” trochę więcej osób dowie się o bohaterce wojennych czasów, skromnej, młodziej dziewczynie z Łodzi, która zagrała na nosie Hitlerowi.

Jak wyglądała Państwa praca nad powieścią? Czy poszukiwanie materiałów było trudne?

R.: Kilka miesięcy kwerendy i przeglądania publikacji poświęconych tematyce wojennej, a przede wszystkim wnikliwa lektura pamiętnika, jaki Halina Szwarc pokazała światu na krótko przed swoją śmiercią. Stanowił on szkielet, na którym oparliśmy fabułę, wypełniając luki w relacji autorki stworzonym przez nas tłem, kontekstem, takim literackim „mięsem”.

L.: Rzeczywiście, staraliśmy się czytać wspomnienia tej kobiety własnym głosem, obudowując podawane przez nią fakty naszą wrażliwością. Halina Szwarc pisała swój pamiętnik w różnych okresach, z dużymi przerwami, koncentrując się na faktach i osobach ważnych dla siebie. My chcieliśmy w tym wszystkim pokazać ją samą – młodą dziewczynę, która błyskawicznie musiała dojrzeć i sprostać niewyobrażalnej dziś presji, jaką poddawały ją historia i los.

R.: Zbieranie materiałów zawsze wiąże się z niebezpieczeństwem przesytu – czasami informacji jest po prostu za dużo, autor musi robić selekcję, a nie każdy to potrafi. Halina Szwarc długo ukrywała przed światem swoje wojenne dokonania, nie ma zbyt wielu publikacji ani dokumentów opowiadających o jej osiągnięciach. W zasadzie wiele osób może kojarzyć ją z działalnością powojenną, bo jako dorosła już kobieta, profesor medycyny, stworzyła pierwszy w Polsce, a trzeci w świecie Uniwersytet Trzeciego Wieku. Dlatego pisząc o czasach, w których działała jako szpieg, żołnierz Armii Krajowej, mieliśmy do dyspozycji skromny materiał, ale był on z kolei tak porywający, że nie potrzebowaliśmy już wiele więcej do szczęścia.

Łódź, mural upamiętniający Halinę Szwarc, fot. Robert Kornacki, archiwum prywatne
Łódź, mural upamiętniający Halinę Szwarc, fot. Robert Kornacki, archiwum prywatne

Najmłodsza agentka AK, w momencie gdy wybuchła II wojna światowa, miała 16 lat. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, co czuła.

R.: Ten moment, kiedy nastolatka w okupowanej Łodzi przemierza samotnie miasto pełne Niemców uzbrojonych po zęby, odnajduje wskazaną przez koleżankę kamienicę, w której zbierają się członkowie podziemia, puka w drzwi mieszkania i rzuca głośno: „Dzień dobry, ja bym się chciała do konspiracji zapisać”, jest rzeczywiście czymś niewyobrażalnym. Halinka Kłąb, urocza blondynka z warkoczami, z pozoru krucha i delikatna, okazała się osobą o stalowych nerwach, wielkiej sile ducha i ogromnej woli walki.

L.: Zastanawialiśmy się, czy była to zwyczajna, młodzieńcza brawura, brak świadomości zagrożenia, czy imperatyw, który wychowaną w patriotycznym duchu dziewczynę zmusił do działania. Sama Szwarc w swoim pamiętniku nie prowadzi takich dywagacji, pisze o swoim działaniu jako o czymś naturalnym. Przed wojną była harcerką, w czasie wojny nie zatraciła tego ducha – wręcz przeciwnie, z przynależną swojemu wiekowi żarliwością przystąpiła do działania. A ponieważ była osobą pracowitą i przy tym metodyczną, to w kilka miesięcy opanowała język niemiecki tak znakomicie, że mogła przystąpić do nauki w niemieckim gimnazjum, oczywiście wykorzystując nowe środowisko do zadań konspiracyjnych.

Halina była artystyczną duszą. Marzyła o karierze muzycznej, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Jaki jeszcze był tytułowy „Czarny motyl”?

R.: Młodziutka Halina wstawała nierzadko o piątej rano, by ćwiczyć i uczyć się jeszcze przed zajęciami w szkole czy konserwatorium. Chciała zostać pianistką i zapewne, gdyby nie wojna, dzisiaj mówilibyśmy o niej w kontekście muzyki – wieszczono jej przecież wielką karierę. Ale w pewnym momencie, jak sama to wspomina, utraciła tą niezbędną do osiągnięcia sukcesu na scenie iskrę. Stało się to, kiedy usłyszała przepiękną interpretację jednej z kompozycji Chopina w wykonaniu dużo młodszego od niej Janka Stolzmanna. Pomyślała wtedy, że ona nigdy nie zagra z taką swadą, polotem jak ten żydowski chłopiec. Stolzmann nie przeżył wojny, ślad po nim przepadł gdzieś w zakamarkach Litzmannstadt Getto, ale to, jak grał, musiało zapaść Halinie głęboko w pamięć. A kiedy rozpoczęła się niemiecka okupacja, muzyka straciła dla niej zupełnie znaczenie. Obiecała sobie nawet, że nigdy już nie zasiądzie przy instrumencie. To nie był czas na wygrywanie skocznych nut, miała już inne priorytety.

L.: Chciała przede wszystkim pomagać. I tak chyba trzeba już patrzeć na „Czarnego motyla” do samego końca – jako na zaangażowaną, skromną i uczynną kobietę, która z niesienia pomocy uczyniła prawdziwą wartość. Nawet studia medyczne wybrała z tego powodu. Jak mówiła, wspominając osiem miesięcy spędzonych w więzieniu dla kobiet przy ulicy Gdańskiej w Łodzi, zawsze będą jakieś więzienia, a w nich ludzie czekający na pomoc i opiekę. Została lekarzem, niosła tą pomoc przez szereg kolejnych lat.

Działała z daleka od rodziny i przyjaciół. Część znajomych odwróciła się od niej. Zdarzało się nawet, że nieświadome tego, co robi, koleżanki pluły jej pod nogi.

R.: Pierwszym z zadań, jakie postawiło przed młodziutką Haliną dowództwo łódzkiego podziemia, to nauka języka niemieckiego, z czym poradziła sobie błyskawicznie. Kolejne zadanie napotkało już jej wewnętrzny opór, bo kłóciło się z jej dotychczasową postawą, tym patriotycznym duchem. Zlecono jej wystąpienie o volkslistę, co w młodej dziewczynie przez pewien czas budziło niezrozumienie. Po co ma to robić? Nie wiedziała jeszcze wtedy, że Związek Walki Zbrojnej, przekształcony później w Armię Krajową, ma dla niej konkretny plan. Miała przeniknąć do środowiska Niemców, ale żeby mogła to zrobić bez wzbudzania podejrzeń, powinna legitymować się dokumentem potwierdzającym jej lojalność i niemieckie pochodzenie. A na takie rzeczywiście mogła się powołać - jej babka ze strony matki nosiła nazwisko Vogel.

L.: Halinę udało się przekonać, wraz z matką wystąpiły o volkslistę, co odbiło się szerokim echem wśród znajomych Polaków. Nikt nie znał prawdziwej motywacji tego kroku, więc w publicznym odbiorze obie kobiety stały się natychmiast podejrzane, posądzano je o kolaborację, pluto im pod nogi, nierzadko komentując ich decyzję w niewybrednych słowach. Niemiecka dziwka – taki epitet padał dość często, co musiało szesnastoletnią wówczas Halinkę boleć wyjątkowo mocno. Ale przetrwała to, bo była osobą niezłomną. Wytrzymała zresztą gorsze rzeczy…

Tablica informacyjna/ fot. Robert Kornacki, archiwum prywatne
Tablica informacyjna/ fot. Robert Kornacki, archiwum prywatne

Niewielu wie, że Halina otrzymała w prezencie elegancki egzemplarz „Mein Kampf” z odręczną dedykacją sporządzoną przez ówczesnego ministra edukacji III Rzeszy.

R.: W pewnym momencie atmosfera wokół Haliny w Łodzi, która wkrótce zmieniła nazwę na Litzmannstadt, zgęstniała tak bardzo, że dziewczyna musiała miasto opuścić. Wyjechała do Kalisza, pełniącego jeszcze wtedy funkcję stolicy rejencji, jednego z ważnych obszarów Kraju Warty. Znała już niemiecki, więc mogła podjąć naukę w niemieckim gimnazjum – do szkoły przyjęto ją warunkowo, bo wciąż nie było formalnej decyzji o wpisaniu rodziny na volkslistę. Halina wiedziała, że musi tu, w obym mieście, w kompletnie nowym środowisku jakoś sobie poradzić, bo na dobrą sprawę powrót do Łodzi nie wchodził w grę.

L.: Zrobiła to w swoim stylu, uczyła się dwa razy pilniej niż inni, więc kiedy po dwóch miesiącach nauki do Kalisza przyjechała delegacja z łódzkiego kuratorium, aby ocenić poziom nauczania, Halina Klomb (to takie zniemczone nazwisko przyjęła) uratowała honor swojej nowej szkoły. Bezbłędnie zaprezentowała się na lekcji matematyki i zajęciach z literatury. Na dodatek, mając świadomość, że taka jest potrzeba chwili, brawurowo odegrała na fortepianie kilka utworów wielkich niemieckich kompozytorów. Urzędnicy wizytujący placówkę byli pod ogromnym wrażeniem!

R.: Dyrektor Hans Ziepult wezwał ją krótko po wyjeździe wizytatorów i długo dziękował, prosząc, by to warunkowe przyjęcie w poczet uczniów puściła w niepamięć. Była teraz pełnoprawnym członkiem społeczności Gimnazjum, a na dodatek Ziepult zaserwował jej jeszcze informację, na którą czekała w dużych nerwach. Udało mu się poprzeć jej wniosek o volkslistę i wraz z matką mogła się posługiwać dokumentem najwyższej, czwartej kategorii – mówiąc w skrócie, była na równych prawach z rdzennymi Niemcami.

L.: To nie wszystko, bo wiadomość o jej wynikach poszła znacznie wyżej. Dlatego, kiedy szkoła świętowała 51 urodziny Adolfa Hitlera, ona sama obdarowana została specjalnym egzemplarzem „Mein Kampf” z odręczną dedykacją sporządzoną przez ówczesnego ministra edukacji III Rzeszy. To prawdziwy chichot losu, że opowieść o „mojej walce”, napisaną przez znienawidzonego fuhrera otrzymała w nagrodę za swoje zasługi Polka, która z tym człowiekiem swoją walkę prowadziła już od roku!

Historię Haliny poznaje się z wypiekami na twarzy. Czy któraś z sytuacji, w jakich się znalazła, wywołała u Państwa dreszcz emocji?

R.: Musimy sobie jasno powiedzieć, że wojenne losy Haliny Szwarc to nie jest filmowa opowieść o Macie Hari czy Hansie Klossie, ale, myśląc o nich, włos jeży się na głowie częściej niż podczas filmowego seansu z wymienionymi postaciami. Nie musieliśmy tu nic koloryzować, by pokazać skalę wyzwań, podejmowanych przez tą młodziutką łodziankę. Każdy z rozkazów wykonywała perfekcyjnie, czy był to kolportaż na terenie Rzeszy ulotek i gazet wydawanych przez polskie podziemie, czy rozpracowywanie topografii Hamburga, co umożliwiło aliantom – w tym i polskim lotnikom – precyzyjne bombardowania, czy też żmudną i śmiertelnie niebezpieczną pracę wywiadowczą w Centralnym Archiwum Wojskowym w Berlinie, skąd pozyskiwała bezcenne dane o znaczeniu militarnym.

L.: Dreszczy emocji w jej historii naprawdę nie brakuje, by wspomnieć tylko o kulminacyjnym momencie „Czarnego motyla”, kiedy Halina Szwarc schwytana przez Gestapo trafia do więzienia i szybko słyszy wyrok śmierci. Nie chcemy jednak pozbawiać czytelników przyjemności odkrywania jakim cudem – bo było to zdarzenie z kategorii cudownych – okupację niemiecką przeżyła.

Czy jest coś, co Państwa zaskoczyło w Halinie?

R.: Kochamy tą postać miłością platoniczną, więc nie podejmujemy się odpowiedzi na takie pytanie. Zaskoczyło, zdumiało, zachwyciło i wzruszyło wszystko to, co zrobiła dla kraju, dla nas – zarówno w czasie wojny, jak i po niej.

Pomnik Haliny Szwarc w Łodzi/ Fot.: Wikipedia, Autorstwa Kapitel - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=120844783

Halina była przygotowana na najgorsze. Zawsze miała przy sobie, wszyty w chusteczkę do nosa, cyjanek potasu…

L.: To nic nadzwyczajnego, normalne środki ostrożności, zalecane dla żołnierzy podziemia. Również i Halina była przygotowana na to, by w przypadku wpadki sięgnąć po takie rozwiązanie. Gestapo miało instrumenty i wiedzę, jak wydobyć z więźnia potrzebne informacje, a nie każdy jest na tyle silny, niezłomny, by zachować milczenie. Halina też liczyła się z takim scenariuszem, kapsułka z cyjankiem stale jej towarzyszyła.

R.: Na szczęście nigdy nie zdecydowała się po nią sięgnąć, a w maju 1944 roku, kiedy Gestapo aresztowało ją i matkę, Mariannę Kłąb, zwyczajnie nie zdążyła. Niemcy wiedzieli, że muszą być ostrożni i wyruszyli na akcję „po cywilnemu”, dorożką i bez mundurów. „Żeby to polskie ścierwo nie zdołało połknąć cyjanku!” ostrzegł swoich ludzi Otto Bradfisch, szef łódzkiego Gestapo i tak też się stało, funkcjonariusze Tamm i Boettcher stanęli na wysokości zadania i bez problemu ujęli dwie kobiety – córka trafiła do więzienia przy Danzigerstrasse 13, matka do obozu w Ravensbruck.

Niektórzy twierdzą, że Halina przyczyniła się do skrócenia II wojny światowej.

Rob.: Pełnię zasług tej wspaniałej kobiety nie sposób oszacować, zrobią to historycy. Nam wystarcza opinia, jaką o Halinie Szwarc wygłosić miał generał Dwight Eisenhower, wtedy jeden z dowódców wojsk alianckich, późniejszy twórca sił NATO, a od 1953 roku również prezydent USA. Popularny Ike, komentując udział Haliny Szwarc w operacji Gomora (czyli dywanowych nalotów na Niemcy), powiedział, że, gdyby nie ta Polka, losy wojny światowej mogłyby się potoczyć inaczej. Dla nas to bardzo wymowna ocena.

Cela, w której więziono Halinę Szwarc/ fot. Robert Kornacki, archiwum prywatne
Cela, w której więziono Halinę Szwarc/ fot. Robert Kornacki, archiwum prywatne

Niestety i ona padła ofiarą gestapo. Halina została aresztowana, a następnie brutalnie torturowana.

L.: 23 maja 1944, po godzinie 10:00, do drzwi mieszkania w kamienicy przy Sienkiewicza zastukało dwóch gestapowców, najlepszych urzędników w łódzkiej placówce, mieszczącej się przy dawnej alei Anstadta. Halina nie stawiała oporu, wraz z matką zostały przetransportowane do siedziby Gestapo i tam poddane intensywnemu przesłuchaniu, które trwało trzy dni. Brakowało dowodów, jak i przyznania się do winy, ale mimo to młodsza z pań usłyszała wyrok śmierci. Starsza miała odpokutować przypisane jej winy ciężką pracą w obozie, położonym około 80 km od Berlina. Tak skończyła się szpiegowska działalność jednej z najciekawszych postaci związanych z historią zbrojnego oporu z lat 40-tych ubiegłego wieku.

Ostatecznie Halina trafiła do tego samego więzienia, w którym był przetrzymywany J. Piłsudski.

R.: Do więzienia przy Danzigerstrasse 13 trafiły obie, o czym zresztą Halina długo nie wiedziała, ponieważ po trzydniowym przesłuchaniu prowadzonym w siedzibie Gestapo była wrakiem człowieka. Potwornie zbita potrzebowała czasu, by dojść do siebie i choć trochę odzyskać siły. Niemcy mieli jednak inne plany i w celu złamania ducha tej dziewczyny osadzili ją w ciemnicy, bez kontaktu z pozostałymi więźniarkami. Matka krótko po tym trafiła do transportu i do końca wojny przebywała w Ravensbruck.

L.: Budynek przy Gdańskiej 13 w Łodzi to miejsce owiane złą sławą. Dziś mieści się tam Muzeum Tradycji Niepodległościowych, ale już w czasach rosyjskiego zaboru funkcjonowało tam carskie więzienie, w którym karę odsiadywał sam młody Józef Piłsudski. Tutaj też, przygotowując się do pracy nad książką, rozpoczęliśmy naszą wędrówkę łódzkimi śladami Haliny Szwarc. Można zobaczyć od środka odrestaurowane cele więzienne, przerażającą ciemnicę, więzienny spacerniak. Ponure miejsce, ale trzeba je zobaczyć, by w pełni zrozumieć grozę tamtych dni. Halina Szwarc spędziła tam osiem miesięcy.

Tablica upamiętniająca Halinę Szwarc/ Fot.: Wikipedia, Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=46971295

Po wojnie ukończyła Akademię Medyczną, ale wcale nie oznaczało to końca jej problemów.

R.: Powojenne losy Haliny są nie mniej ciekawe, choć oczywiście nie niosą za sobą tak spektakularnych osiągnięć, jak te, których dokonała na terenie nazistowskiej Rzeszy. Sytuacja polityczna w kraju sprawiła, że byłych żołnierzy Armii Krajowej traktowano jak wrogów nowej władzy. Halina Szwarc przeszła wiele szykan, upokorzeń i pokonać musiała wiele trudności – to również świetny materiał na książkę i nie jest wykluczone, że z tą postacią kiedyś jeszcze się spotkamy. Bo choć nadal pozostała osobą skromną, to na swoje konto zapisać może działanie, którego efekty pozytywnie wpływają na kolejne pokolenia.

Warto wspomnieć, że Halina założyła pierwszy w Polsce, a trzeci na świecie Uniwersytet Trzeciego Wieku.

L.: Pierwszy w Polsce, a trzeci na świecie (po Francji i Kanadzie) Uniwersytet Trzeciego Wieku jest dziełem, które nie sposób przecenić. Ta idea, aktywizująca środowiska seniorów rozprzestrzeniła się na cały kraj, dostarczając wielkiego dobra i zwracając godność, radość życia, chęć bycia częścią wielkiej wspólnoty dla całej rzeszy osób w wieku senioralnym. To jest ta trwała wartość, którą zawdzięczamy tej drobnej, niepozornej kobiecie o wielkiej sile ducha i równie wielkim sercu.

Rozmawiając z Państwem, nie sposób nie odnieść wrażenia, że ta postać bardzo Państwu imponuje.

R.: Gdyby było inaczej, nie byłoby „Czarnego motyla”. Żałujemy jedynie, że nie dane nam było poznać Pani Profesor osobiście. Odeszła zdecydowanie za szybko.

Grób Haliny Szwarc/ Fot.: Wikipedia, Autorstwa Krzem Anonim - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=85601881

Jak pisze się powieść w tandemie? Czy podczas procesu twórczego dochodziło do mocnych dyskusji nad forsowanymi pomysłami?

L.: My nie wiemy, jak to jest nie pisać w tandemie… „Czarny motyl”, nie licząc opowiadań, to nasza dziewiąta wspólna książka, więc funkcjonujemy już jak dobrze naoliwiona maszyna. Mieliśmy czas na to, by się poznać i sobie zaufać, a twórcze sprzężenie przeciwstawnych niekiedy osobowości ubarwia nasze teksty. Nie mamy ambicji, by sobie coś udowadniać na siłę. Znamy swoje słabe i mocne strony i bazujemy na tym, co możemy dać najlepszego pisanej aktualnie książce.

R.: Ta strategia się sprawdza. Kwiecień przyniósł naszym czytelnikom fabularyzowaną opowieść o fantastycznej kobiecie, bohaterce polskiego podziemia, która poszła na wojnę z Hitlerem. Pod koniec roku otrzymacie kolejną naszą powieść, jak zawsze o miłości, ale i tym razem z historią w tle. Obiecujemy, że nie będzie zawodu.

"Czarny motyl"

26 kwietnia nakładem wydawnictwa Flow ukazała się powieść „Czarny motyl”

Okładka książki "Czarny motyl"/ Fot.: materiały prasowe Wydawnictwa Flow
Okładka książki "Czarny motyl"/ Fot.: materiały prasowe Wydawnictwa Flow

„Dzień dobry, ja bym chciała się do konspiracji zapisać” – od tych słów, wypowiedzianych w 1939 roku, rozpoczęła się wywiadowcza kariera szesnastoletniej wówczas Haliny Kłąb. W Polsce postać bohaterki II wojny światowej wciąż jest znana jedynie nielicznym, tymczasem jej działalność to idealny scenariusz na dynamiczny film akcji – od podpisania na rozkaz dowództwa Armii Krajowej volkslisty, nauki w germańskim gimnazjum, zakończonej listowną pochwałą od Führera, przez akcje dywersyjne i wywiadowcze na ziemiach wroga, po dekonspirację i osadzenie w gestapowskim więzieniu w rodzinnej Łodzi.

Halina Szwarc-Kłąb przeżyła swoje życie intensywnie. Zmarła w 2002 roku, będąc nie tylko skromną, cichą bohaterką z czasów okupacji, ale też znakomitym lekarzem i wykładowcą akademickim. Po wojnie osiadła w Poznaniu, gdzie pomimo kłód rzucanych pod nogi przez Urząd Bezpieczeństwa pracowała z młodzieżą, a karierę zawodową – już z tytułem profesora nauk medycznych – kontynuowała w Warszawie, między innymi tworząc pierwszy w Polsce Uniwersytet Trzeciego Wieku.

Lidia Liszewska i Robert Kornacki, autorzy niebanalnych powieści obyczajowych, przyglądają się niezwykłej drodze życiowej tej wspaniałej kobiety, czytając jej spisany w tajemnicy przed rodziną pamiętnik. Z typową dla siebie dbałością o piękno języka i plastykę słowa szukają w bohaterce tej opowieści nie tylko dojrzałej nad wyraz Haliny, ale i młodej Halinki, którą splot wydarzeń i historyczna konieczność zmusiły do osiągnięcia dojrzałości w niespotykanym, ekspresowym tempie.

Czarny motyl/ Fot. Facebook, Wydawnictwo Flow
Czarny motyl/ Fot. Facebook, Wydawnictwo Flow
– Poznajcie emocjonującą, pełną zwrotów akcji, opartą na faktach historię Polki, która miała wpływ na przebieg II wojny światowej. Kobiety, która zagrała na nosie Hitlerowi

– zachęca Wydawnictwo Flow.

Inf.: Muzeum Powstania Warszawskiego, Wydawnictwo Flow
Fot. główne: Wydawnictwo Flow, materiały prasowe, Tablica informacyjna/ fot. Robert Kornacki, archiwum prywatne
Fot.: Tablica upamiętniająca Halinę Szwarc Autorstwa WSZ83 - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=46971295
Fot.: Grób Haliny Szwarc - Autorstwa Krzem Anonim - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=85601881
Fot.: Pomnik Haliny Szwarc w Łodzi -Autorstwa Kapitel - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=120844783

Czytaj również:

W tych dwóch siostrach kochał się cały Kraków. Jednak dla nich mężczyzną idealnym był znany malarz - ich ojciec
Najnowsza powieść Agnieszki Zakrzewskiej „Deficyt niebieskich migdałów”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Flow, opowiada o jednej z najbardziej intrygujących i uzdolnionych polskich poetek dwudziestolecia międzywojennego – Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Maria Janina Teresa Kossak (późnie…

Polska - najnowsze informacje

Rozrywka