niedziela, 24 marca 2024 07:02

Gdy zabijali ją Niemcy, zaczęła rodzić. Ta beatyfikacja była fenomenem w Kościele Katolickim

Autor Joanna Jamróz-Haładyj
Gdy zabijali ją Niemcy, zaczęła rodzić. Ta beatyfikacja była fenomenem w Kościele Katolickim

W nocy z 23 na 24 marca 1944 r przyjechało do Markowej 5 żandarmów wraz z grupą granatowych policjantów. Rozpoczęła się egzekucja. Najpierw zastrzelono śpiących Żydów. Później przyszła kolej na Józefa i będącą w siódmym miesiącu ciąży Wiktorię, która ze stresu zaczęła rodzić. Hitlerowcy nie oszczędzili też żadnego z dzieci (najstarsze z nich miało jedynie 8 lat, najmłodsze 1,5 roku). W rozmowie z Głosem24 o nowych błogosławionych opowiada Maria Elżbieta Szulikowska, autorka książki „Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości”.

Podczas II wojny światowej kilka rodzin z Markowej (woj. podkarpacie) ukrywało w swoim domu Żydów. Największą grupę przyjęli (prawdopodobnie w grudniu 1942 r.) w swoim domu Wiktoria i Józef Ulmowie. Zamieszkali u nich znajomi z Łańcuta Saul Goldman z synami Baruchem, Mechelem, Joachimem i Mojżeszem oraz z sąsiadki Ulmów: Gołda Grünfeld i Lea Didner z małą córeczką Reszlą. Do dziś nie wiadomo, kto doniósł na Ulmów, ale duże ilości jedzenia, które rodzina kupowała, musiały zwracać uwagę otoczenia.

Wiktoria i Józef Ulmowie/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

W nocy z 23 na 24 marca 1944 r przyjechało do Markowej 5 żandarmów wraz z grupą od 4 do 6 granatowych policjantów. Rozpoczęła się egzekucja. Najpierw zastrzelono trójkę śpiących Żydów, a następnie pozostałych. Później przyszła kolej na Józefa i będącą w siódmym miesiącu ciąży Wiktorię, która ze stresu zaczęła rodzić. Hitlerowcy nie oszczędzili też żadnego z dzieci (najstarsze z nich miało jedynie 8 lat, najmłodsze 1,5 roku). Śmierć poniosło również rodzące się dziecko. Po egzekucji Niemcy urządzili libację.

Wiktoria z dziećmi, od lewej: Władzio, Stasia z Marysią na rękach, Franuś na baranku i Basia z Antosiem. Jesień 1943 r./ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

11 stycznia 1945 r. ciała rodziny Ulmów ekshumowano i przeniesiono na miejscowy cmentarz. W 1995 r. Józef i Wiktoria Ulmowie zostali uhonorowani medalem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, a w 2010 roku odznaczeni Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Dla wielu rodzina Józefa i Wiktorii Ulmów jest symbolem około tysiąca Polaków, którzy pomagając Żydom, stracili życie. Imię Ulmów nosi otwarte w 2016 r. (jedyne w Polsce) Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej.

Józef Ulma z dzieckiem/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

10 września tego roku w Markowej odbyła się beatyfikacja zamordowanych Ulmów. Po raz pierwszy w historii Kościoła na ołtarze wyniesiono całą rodzinę, w tym nienarodzone dziecko. W rozmowie z Głosem24 historię Ulmów przybliża Maria Elżbieta Szulikowska, autorka książki „Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości”.

Maria Szulikowska przy grobie rodziny Ulmów/ Fot.: archiwum prywatne M. Szulikowskiej
Maria Szulikowska przy grobie rodziny Ulmów/ Fot.: archiwum prywatne M. Szulikowskiej

Jakimi ludźmi byli Józef i Wiktoria Ulmowie?

– Józef i Wiktoria to osoby, które ukształtowała swoimi tradycjami i wartościami epoka początku XX wieku: rodzina, Kościół i społeczność małej ojczyzny. Józef urodził się 2 marca 1900 roku, a Wiktoria 12 lat później, 10 grudnia 1912 roku. Oboje pochodzą z rodzin rolniczych, więc ziemia i praca na roli miały ogromny wpływ na ich osobowość, charakter i pracowitość. Człowiek, który żyje blisko natury, siłą rzeczy jakoś się do jej rytmu dostosowuje, akceptuje zasady – chociażby zmiany pór roku, pracę na roli, uprawianie różnorodnych plonów. Józef, syn Marcina rolnika, miał szczególną miłość dla matki ziemi.

Józef Ulma/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Ukończył Państwową Szkołę Rolniczą w Pilznie i jako fachowiec zajął się na szeroką skalę promocją uprawy warzyw i zakładaniem sadów. Niezmordowany był w zdobywaniu tajników wiedzy rolniczej i technicznej, przez co wprowadzał wiele innowacji w swoje i nie tylko swoje gospodarowanie: szkółki drzew owocowych, hodowla jedwabników, zakładanie pasieki oraz pasja poza rolnicza – fotografia. Sam złożył swój pierwszy aparat i wykonał tysiące zdjęć, które pokazują życie tamtej epoki i rodziny.

Józef Ulma (pierwszy z prawej) z rodzicami i braćmi/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Wiktoria podobnie, córka Jana i Franciszki gospodarujących na większym areale ziemi (około 10 mórg), zdobyła wiele umiejętności, pomagając w polu i gospodarstwie. Nowością na tamte czasy było powstanie Uniwersytetu Ludowego w Gaci, gdzie krótko, ale córka Niemczaków uczęszczała na wykłady. Należała do amatorskiego teatru w Markowej. Obydwoje byli zaangażowani w Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, udzielali się w parafii, należeli do Kół żywego różańca, a Józef udzielał się jeszcze w ZMW Wici, gdzie był bibliotekarzem i fotografem.

Wielodzietna rodzina też zapisała się pięknym wpływem na kształtowanie dziecka, które od początku musiało się liczyć z bliźnimi. Takie wyposażenie z domu rodzinnego pozwoliło im później stworzyć piękną własną rodzinę i wspomagać bliźnich w różnych potrzebach. 7 lipca 1935 roku Józef i Wiktoria zawarli sakrament małżeństwa i przez dziewięć lat wiedli wspólne rodzinne życie.

Ślub Wiktorii i Józefa (7 lipca 1935 r.)/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Jak to się stało, że pod ich dach trafili Żydzi?

– Wojna ma swoje zasady, a okupant nie liczy się z szacunkiem dla człowieka. Naturalną kwestią była koegzystencja Polaków i Żydów w Markowej. Niemiecka polityka wobec obywateli żydowskiego pochodzenia przybrała znamię eksterminacji. Najpierw opaski, potem getta, a na koniec egzekucje, łapanki i obozy. Żydzi, którzy trafili pod dach Józefa i Wiktorii byli im znani wcześniej. Saul Goldman handlarz bydła z Łańcuta przyjeżdżał do Markowej, kobiety – córki Chaima Goldmana brata Saula – Gołda i Lea z córeczką Reszlą były sąsiadkami Józefa. Czas, gdy Niemcy wydali najbardziej restrykcyjne prawo o odpowiedzialności zbiorowej za jakąkolwiek pomoc Żydom, przyczynił się do tego, że granatowy policjant Włodzimierz Leś, który zgodził się ukryć i przechować Saula oraz jego czterech synów wyrzucił ich na przysłowiowy bruk… wtedy zapukali do Józefa i Wiktorii i osiem osób znalazło schronienie na poddaszu ich domu na około półtora roku.

Dom Ulmów/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Ludzie wiedzieli, że u Ulmów są Żydzi. Jak to się stało, że dowiedzieli się o tym również Niemcy?

– Dom Ulmów stał nieco na uboczu Markowej, więc z dala od ludzkich spojrzeń Żydzi mogli się czuć swobodniej. Zrobione zdjęcia pokazują jak synowie Saula pracują przy drewnie. Były jednak inne poszlaki, które wskazywały na zmianę zachowania np. Wiktoria zaczęła nagle kupować więcej, bo aż osiem bochenków chleba. Faktem jest, że Józef dostawał pogróżki, a nawet żądali od niego, by „wyrzucił tych Żydów”. Nie ma jednak pewności, kto zdradził. Wszelkie poszlaki wskazują na granatowego policjanta z Łańcuta, który przejął majątek Saula za przechowanie, ale nikt nikogo za rękę nie złapał.

Wiktoria podczas zmywania naczyń/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

W dzisiejszych czasach wielu ciężko jest zrozumieć postawę Ulmów. Wiktoria była w zaawansowanej ciąży, rodzice mieli obowiązki wobec własnych dzieci. Ludzie zrozumieliby, gdyby nie zdecydowali się na ten krok.

– Ludzkie spojrzenie i argumenty to jedna strona medalu, a drogi Boże i jego wyroki – to inne spojrzenie. Ulmowie byli ludźmi wiary i nadziei, praktykowali miłość bliźniego w stopniu nawet heroicznym, wobec powyższego nad ludzkim sposobem myślenia była jeszcze nadzieja, że Bóg może jest ocalić i z nieszczęścia wyprowadzić. Gdyby ograniczyli się tylko do ludzkiej argumentacji – słusznej i logicznej – nie byłoby procesu beatyfikacyjnego całej rodziny (rodziców i siedmiorga dzieci, łącznie z nienarodzonym, biorąc pod uwagę siódmy miesiąc ciąży). Z całej opowieści wynika, że Ulmowie niezbyt mocno liczyli się z opinią ludzką, gdy pomijała ona wątek nadprzyrodzony. Może Pan Bóg da, że przeżyjemy – tak mówił Józef przeciwnikom przyjęcia Żydów.

Rodzina Ulmów/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Jedną z najbardziej tragicznych kart tej historii jest fakt, że podczas egzekucji Wiktoria zaczęła rodzić.

Śmierć zwarła się z życiem – tak można skwitować scenę narodzin i egzekucji. Fakt, że Wiktoria zaczęła rodzić, uwidocznił się dopiero podczas przekładania ciał wrzuconych do dołu do zrobionych przez szwagra Wiktorii Michała Kluza prowizorycznych skrzyń-trumien. Zeznanie naocznego świadka, że podczas przekładania ciała Wiktorii „widział główkę i ramiona dziecka na zewnątrz”. Znaczy to, że poród – spowodowany niepojętą traumą brzemiennej niewiasty – zaczął się przed egzekucją i zakończył z chwilą śmierci matki. Tak więc nie jest to dziecko nienarodzone, lecz nie w pełni narodzone! Człowiek w drodze na świat, bezimienny, niepoznany od strony płci, można rzec symbol wszystkich uśmiercanych dzieci w łonach matek. Wiktoria nie chciała stracić dziecka, zrobił to żandarm, który z zimną krwią strzelał do brzemiennej niewiasty…

Dzieci Ulmów/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Fakt, że nie w pełni narodzone dziecko Ulmów zostanie wyniesione na ołtarze, to fenomen. Czegoś takiego jeszcze nie było.

– Tak, to pierwsza taka historia w Kościele, tak samo jak beatyfikacja całej dziewięcioosobowej rodziny! Dziecię w drodze na świat jest w pełni człowiekiem, przez tę beatyfikację Kościół pokaże aprobatę dla ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Gdy zaś idzie o kwestię zbawienia, czyli o życie łaski na bazie sakramentu chrztu, to istnieje jeszcze tak zwany chrzest pragnienia – gdy człowiek sam albo w jego imieniu ktoś pragnie łaski dziecięctwa Bożego – a Ulmowie z pewnością pragnęli tego dla kolejnego dziecka. Znana jest jeszcze w Kościele praktyka zwana chrztem krwi i na bazie tych dwóch przesłanek siódme dziecko Józefa i Wiktorii otrzyma razem z rodziną status błogosławionego.

Wiktoria Ulma z dzieckiem/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Egzekucja była zbiorowa, ale Żydzi i Ulmowie zostali pogrzebani osobno.

– To, co wydarzyło się w Markowej 24 marca 1944 roku ma swoje dwie odrębne narracje. Pierwsza przynależy do planowanej przez Niemców eksterminacji Żydów, a druga to „słuszna kara” za nieprzestrzeganie niemieckiego prawa i udzielanie pomocy Żydom. Odpowiedzialność zbiorowa z kolei oznaczała śmierć całej rodziny. Dlatego niemieccy żandarmi zastrzelili najpierw ukrywających się Żydów, a dopiero później „winowajców”, czyli Józefa i Wiktorię oraz ich sześcioro nieletnich dzieci.

Czworo dzieci Ulmów, od lewej Władzio, Stasia, Basia i Franuś// Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Najstarsza Stasia miała osiem lat, była w drugiej klasie szkoły podstawowej i przygotowywała się do przyjęcia pierwszej komunii świętej. Najmłodsza Marysia w chwili egzekucji miała ok. półtora roku, taka była średnia odległość między kolejnymi dziećmi Stasia, Basia, Władzio, Franio, Antoś i wspomniana Marysia.

Prawdopodobnie Marysia/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Fakt, że Żydzi i Ulmowie zginęli razem, a pochowani zostali osobno - to wynik pertraktacji.. Niemcy chcieli wszystkich wrzucić do jednego dołu, ale katoliccy świadkowie zbrodni prosili o możliwość osobnego pochówku. Pierwszą odpowiedzią były strzały w kierunku proszącego, ale ostatecznie wykopano dwa doły i osobno pochowano Żydów, a osobno Rodzinę Ulmów.

Beatyfikacja Ulmów w dzisiejszych czasach nie jest bez znaczenia. Komu mogą patronować zamordowani?

– Każda beatyfikacja ogłasza światu, że kandydat jest zbawiony i osiągnął niebo. Jednak pierwsza beatyfikacja RODZINY jest ewenementem na skalę światową i pierwszym takim wydarzeniem w historii Kościoła. Potwierdzi ona tylko, że małżeństwo jest drogą do osiągnięcia świętości w codziennym zmaganiu o piękny kształt miłości i realizacji powołania do przekazywania życia.

Troje dzieci Ulmów, od prawej Stasia, Władzio i Basia/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Być może właśnie na dzisiaj, na obecne mocno zawirowane czasy, gdy idzie o pojęcie i zadania rodziny w jej odwiecznym Boskim zamyśle, potrzebny jest przykład, wzór, konkret, że można po Bożemu iść przez świat i spełniać zadania przyjęte jako obietnica złożona Bogu. I chociaż siły zła chcą narzucić rodzinie narrację sprzeczną z wiarą i powołaniem, to beatyfikowana rodzina przypomni i pokaże, że wypełniła swoje powołanie, składając w sposób heroiczny ofiarę życia.

Od lewej: Franuś, Stasia, Basia i Władzio/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Ulmowie z pewnością będą wspierać rodzinę, szczególnie wielodzietną, ubogą, a ich wsparcie duchowe będzie mocniejsze niż troska o rzeczy materialne. Cóż pomoże człowiekowi choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej poniósł szkodę – te słowa Pana Jezusa wskazują na jasną hierarchię wartości, która współcześnie poprzestawiała priorytety.

Skoro Ulmowie pokładali nadzieję w Bogu, jak zrozumieć to, że zginęli? Dlaczego Pan Bóg ich nie ocalił? Czy chciał ich śmierci?

Kto się urodził, umrzeć musi, takie jest prawo natury. Narodziny i śmierć, to początek i koniec wegetacji, ale człowiek to coś więcej niż biologia i natura, jest bytem cielesnym i duchowym. Księga Mądrości zapewnia, że „dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła/Mdr 2, 23-24/. W przypadku Rodziny Ulmów pytanie o śmierć jest po prostu ludzkim dociekaniem, trudnym do zrozumienia finalnym epizodem życia, epizodem, który swoje uzasadnienie ma w ideologii nazizmu. To nie Bóg strzelał do Żydów i Ulmów, ale niemieccy żandarmi, ludzie obdarzeni wolnością wyboru i działania. Wojna może nieco usprawiedliwia zabijanie, ale w przypadku Ulmów jeden z żandarmów Josef Kokot został osądzony i skazany, co wskazuje że nie było podstawy do zabijania. Szacunek Boga dla ludzkiej wolności może zdumiewać i zdumiewa, że Bóg nie powstrzymuje złego działania. Nie czyni tego, bo nie odbiera darów, szanuje wolny wybór człowieka, jedynie zapowiada sprawiedliwy sąd. O wiele trudniej zrozumieć inny wymiar źle rozumianej wolności, gdy kobieta-matka dokonuje aborcji, czyli zabija własne dziecko, bez wyroku i sądu, tylko według własnego widzi mi się.

Wiktoria z córką Stasią/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Śmierć Rodziny Ulmów widziana przez pryzmat wiary daje się porównać z Kalwarią, śmierć niewinnego Jezusa przyniosła zbawienie światu. Jezus po ludzku przegrał, ale przez tę śmierć dokonało się odkupienie. Pięknie wyraził to Jan Paweł II, gdy nawiedził grób zamordowanego księdza Jerzego Popiełuszki. Słowa zapisane złotymi zgłoskami brzmią: „Aby z tej śmierci wyrosło dobro, jak z krzyża zmartwychwstanie”. Z ofiary życia rodziny Ulmów na naszych oczach wyrasta dobro, którego w pełni nie jesteśmy jeszcze w stanie ogarnąć. Ci, którzy po ludzku przegrali, zostali zgładzeni – teraz stają się dla świata znakiem wartości, którymi żyli na co dzień i za które oddali życie. Cóż jest wart świat bez miłości? Oni stali się męczennikami miłości, oddali życie za bliźniego, a choć polegli, to sztandar człowieczeństwa, dobroci, miłości Boga i bliźniego wznieśli wysoko. To właśnie znaczą słowa Pana Boga zapisane przez Izajasza: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi…” [Iz 55, 8 -9].

Z lewej: Stasia Ulma i jej koleżanka Hania Szylar podczas wypasania krów (lato 1943 r.)/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Rodziną Ulmów zajmuje się pani od wielu lat, ale w swojej ostatniej książce zwraca pani szczególną uwagę na Wiktorię. Co panią w niej urzeka?

– W związku z przejęciem procesu beatyfikacji Ulmów przez Archidiecezją Przemyską zaistniała taka konieczność, aby ludzie mogli lepiej poznać tę „Perłę podkarpackiej ziemi”, więc na prośbę Arcypasterza Adama Szala podjęłam się zadania promocji Sług Bożych Rodziny Ulmów.

Wiktoria Ulma/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Trwa to od stycznia 2017 roku i w tym czasie powstała książka o Rodzinie Ulmów Markowskie bociany, były rozważania różańcowe na październik 2017 r.  Życie jednej rodziny wpisane w różaniec. W radiu FARA pojawiają się cotygodniowe felietony Spotkania z Rodziną Ulmów (już ponad 250!). Ukazały się też dwa tomiki wierszy Kwiaty pamięci i Róże nad grobem, a najnowsza pozycja to książka Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości.

Maria Szulikowska i Markowskie Bociany/ Fot.: archiwum prywatne M. Szulikowskiej
Maria Szulikowska i Markowskie bociany/ Fot.: archiwum prywatne M. Szulikowskiej

Da się zauważyć, że w przekazach o Rodzinie Ulmów dominującą rolę odgrywa Józef Ulma, a Wiktoria spełnia swoją pokorną posługę żony, matki, gospodyni w czterech ścianach domu.

A przecież ma ona swoją bogatą osobowość, a codzienny kierat musi być napędzany swoistą energią ducha, czyli miłością. Piękna, dobra i ofiarna kobieta podglądana w codziennej pracy ukazuje takie bogactwo ducha, że ono zdumiewa i zachwyca. Inaczej mówiąc, jako przyszła błogosławiona Wiktoria Ulma ma też swój własny, nietuzinkowy życiorys.

Od lewej: Wiktoria, Franuś, Stasia, Edward (kuzyn Józefa) z Basią na kolanach/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Jak długo pracowała pani nad książką?

– Początki tekstów nie były związane z książką o Wiktorii, nie miałam takiego planu. Ale w miarę zdobytych i opisanych faktów, a także zachęty znajomych, powstał taki luźny plan, modyfikowany w miarę pisania. Czas pisania da się zamknąć granicą dwóch lat z wielkimi przerwami. Dopiero w połowie 2022 roku akcja przyśpieszyła, bowiem i beatyfikacja była coraz bliżej. Tajemnica Wiktorii została odsłonięta i książka o dzielnej kobiecie ujrzała światło dzienne.

Wiktoria Ulma z dzieckiem/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Czy podczas prac coś panią zaskoczyło?

– Tak, zdumiewające było to, że KTOŚ nade mną czuwał, podpowiadał, ukazywał cudowne zbiegi okoliczności, mogę śmiało powiedzieć – co być może nie wszyscy zrozumieją – że książkę napisałam z natchnienia, którego nie umiem wyrazić słowem. Najwięcej inspiracji do opisania epizodów dostarczyły mi zdjęcia Józefa, które robił żonie i rodzinie. One to wzięte pod lupę odsłaniały codzienność opromienioną wiarą, miłością, dobrocią serca i niemodną dzisiaj – służbą.

Wiktoria Ulma z dziećmi/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Wiktoria umiała wszystko pogodzić w czasie, w sercu i w rzeczywistości, za którą była odpowiedzialna. Zaskoczyło mnie to, że kandydatka na ołtarze wiodła tak zwyczajnie NADZWYCZAJNE życie.

Wiktoria Ulma z dziećmi/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

„Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości” (Wydawnictwo Rafael)

Oddajemy w ręce czytelników przepiękną historię życia Wiktorii Ulmy: kobiety, która miała swoje pasje i marzenia. Na co dzień była oddaną swojej rodzinie żoną i matką. Wraz z mężem Józefem podjęli heroiczną decyzję o próbie ocalenia przed śmiercią rodziny żydowskiej. Zapłacili za nią życiem swoim i swoich dzieci. Jednak ich historia się nie kończy i nie zostanie zapomniana. Wiktoria Ulma z rodziną wkracza bowiem w poczet błogosławionych.

Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości/ fot.: materiały prasowe Wydawnictwa Rafael

Niniejsza książka niesie ze sobą prawdę o tym, że życie oddane miłości nigdy się nie kończy. Wiktoria Ulma z powodzeniem może być inspiracją dla współczesnych kobiet. Wspaniałym przykładem na to, jak znaleźć siłę i czas dla siebie oraz tych, których nosimy w sercach. Wreszcie jak być świętą w codziennym życiu. Niech zatem nowa błogosławiona czuwa nad żonami, matkami i rodzinami.

Wiktoria Ulma z dziećmi/ Fot.: Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Fot. główne: Dom Ulmów w Markowej i Wiktoria Ulma/ Archidiecezja Przemyska ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Czytaj również:

“To skandal, że o ludziach tego pokroju nie uczymy w szkołach”. Kim była polska Mata Hari?
Halina Szwarc-Kłąb była najmłodszą agentką AK. – Ta młoda dziewczyna, błyskawicznie musiała dojrzeć i sprostać niewyobrażalnej dziś presji, jaką poddawały ją historia i los – mówią w rozmowie z Głosem24 Lidia Liszewska i Robert Kornacki, autorzy powieści „Czarny motyl”, która 26 kwietnia ukazała się…
W tych dwóch siostrach kochał się cały Kraków. Jednak dla nich mężczyzną idealnym był znany malarz - ich ojciec
Najnowsza powieść Agnieszki Zakrzewskiej „Deficyt niebieskich migdałów”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Flow, opowiada o jednej z najbardziej intrygujących i uzdolnionych polskich poetek dwudziestolecia międzywojennego – Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Maria Janina Teresa Kossak (późnie…
Zna ją cały świat, jednak ta książka stawia ją w zupełnie nowym świetle. „Nie była ikoną czy postacią z pomnika, ale zwyczajną nastolatką”
Wiadomości Polska: Agnieszka Zakrzewska nakładem Wydawnictwa Flow wydała książkę “Gwiazdy nigdy nie gasną”. Opowiadająca o losach Anne Frank powieść jest dedykowana każdemu, nawet tym, którzy unikają książek o Holocauście.
Zrób to, a Twoje dziecko pokocha książki! “To lepsze niż Nobel! Nie ma większej radości dla autora niż zdjęcia zaczytanych dzieci”
Kiedy rozpocząć przygodę dziecka z książkami i jak je zachęcić do czytania? – Widok rodzica znajdującego przyjemność w lekturze wzbudza w dziecku pragnienie samodzielnego zmierzenia się ze słowem pisanym – mówi w rozmowie z Głosem24 Natalia Przeździk – krakowska autorka książek dla dzieci, z którą r…
Dobra książka

Dobra książka - najnowsze informacje

Rozrywka