piątek, 18 sierpnia 2017 14:19

Podniebny sen

Autor Mrozowska Karolina
Podniebny sen

Ile zarabia się w Emirates Airline, ile godzin spędza się w powietrzu i czy można wylecieć za nieodpowiedni post na Facebooku oraz jak mieszka się w Dubaju i jak to jest z nieślubną ciążą w krajach arabskich opowiada członkini personelu pokładowego Airbusa A380.

Lata największymi i najbardziej ekskluzywnymi samolotami i to od niej zależy bezpieczeństwo i komfort setek pasażerów. W szczerym, anonimowym wywiadzie młoda polska stewardessa, pracująca dla Emirates Airlines, obala mity na temat pracy w najlepszych liniach lotniczych świata.

Redakcja „Głos24”: Jesteś piękną dziewczyną. Uważasz, że uroda to podstawowe kryterium wyboru personelu pokładowego?

– (Śmiech) dziękuję! Wydaje mi się, że uroda nie jest podstawowym kryterium wyboru. Z resztą podczas rekrutacji było wiele pięknych dziewczyn. Można było pomyśleć, że trafiło się na wybory miss. Sama trochę się przeraziłam, widząc jaką mam konkurencję.

Od dziecka o tym marzyłaś, czy to była spontaniczna decyzja?

– Nigdy nie marzyłam o tym, żeby zostać stewardessą. Pomysł zrodził się w mojej głowie, kiedy koleżanka ze studiów zaczęła opowiadać o liniach lotniczych, dla których teraz pracuje.

Czym przekonałaś do siebie komisję?

– Do tej pory nie wiem, co zaważyło na tym, że zostałam przyjęta. Oczywiście byłam dobrze przygotowana do rekrutacji. Szperałam w internecie, szukałam podpowiedzi czego mogę się spodziewać i czego oczekują od kandydatów. Chciałam zaprezentować się jak najlepiej. Starałam się odwzorować makijaż i uczesanie stewardess. Cała rekrutacja odbywała się po angielsku, a zadania mieliśmy do wykonania w grupach. Nie powinnam zdradzać konkretów co do tego, jak to dokładnie wyglądało, ale powiem, że z pewnością zwracają uwagę na to jak pracuje się w grupie, interakcje z innymi osobami, reakcje na stres i umiejętność wyjścia z trudnej sytuacji.

Brak doświadczenia w zawodzie nie jest przeszkodą?

– Nie stanowi to żadnego problemu. Każdy, kto zostanie przyjęty, zostaje odpowiednio przeszkolony w Dubaju.

Podjęcie pracy wiąże się z przeprowadzką na stałe do Dubaju. Na początku było Ci ciężko?

– Faktycznie na początku nie było łatwo. Przeprowadziłam się do miejsca, w którym zupełnie nikogo nie znałam. Najbliższymi stali się dla mnie ludzie, z którymi przechodziłam szkolenie. Spędzaliśmy ze sobą wiele godzin, a w weekendy wspólnie odkrywaliśmy Dubaj. Do tej pory widuję się z niektórymi osobami z tej paczki. Teraz jest trochę inaczej. W Dubaju mam swoje ulubione miejsca, poznałam więcej ludzi i właściwie czuję się jak w domu.

A często tęsknisz za prawdziwym domem? Przez pierwsze trzy miesiące pracy – w okresie szkoleniowym, nie mogłaś wracać do Polski?

– Po przeprowadzce do Dubaju pierwszy urlop miałam po 6 miesiącach. Wtedy rzeczywiście tęskniłam za domem, znajomymi, polskim jedzeniem. Obecnie nie odczuwam tak wielkiej tęsknoty. Chyba już się przyzwyczaiłam do tego trybu życia, a w Polsce wcale nie jestem tak rzadko.

Czy to prawda, że aby zostać członkiem załogi Emirates Airlines trzeba zobowiązać się, że przez 3 lata nie weźmie się ślubu, a w przypadku kobiet – że, nie zajdzie się w ciążę?

– To bajki. Ślub można wziąć jak najbardziej. Z ciążą trzeba uważać, zwłaszcza z tą nieślubną. Jakby nie było jest to jednak kraj arabski, więc są i konsekwencje. Gdyby zdarzyła się tak zwana wpadka, lepiej wrócić bez słowa do swojego kraju. Inaczej można się nawet zmierzyć z karą pozbawienia wolności. Co do ciąży w ramach małżeństwa, nie ma najmniejszego problemu, chyba, że zajdzie się w nią podczas pierwszego kontraktu – wtedy nie przysługują wszystkie benefity. Szczerze mówiąc nie jestem w temacie, więc niewiele mogę powiedzieć. Dzieci mi jeszcze nie w głowie.

Ciężko było Ci podjąć, tak mocno ingerującą w życie osobiste, decyzję?

– Decyzja była prosta. Póki co nie planuję zakładania rodziny, więc te ograniczenia nie stanowiły dla mnie problemu.

Firma ingeruje również w inne sfery życia? Czytałam, że za nieodpowiedni wpis na Facebooku możecie wylecieć…

– Firma dba o swój PR, dlatego uprzedzano nas, aby nie zamieszczać nieprzychylnych informacji na portalach społecznościowych. Jeśli zdarzy mi się paskudny dzień z nieprzyjemnymi pasażerami, na pewno nie opowiem o tym na Facebooku.

Ile zarabiasz?

– Wszystko zależy od ilości godzin spędzonych w powietrzu. Sama podstawa to około 4400 dirhamów. Dodając zapłatę za wylatane godziny wychodzi około 9000 dirhamów (ok. 9063 zł) miesięcznie. W razie awansu stawka wzrasta.

Gra jest warta świeczki?

– Na pewno nie jest to kariera na całe życie. Chociaż zdarzają się starsze stewardessy. Ja jednak nie potrafię wyobrazić siebie w tej roli mając powiedzmy 40 lat. Ta praca odbija się na zdrowiu. Bóle pleców, bezsenne noce itp. Ciężko wytłumaczyć jak wymagający jest ten zawód. Często ludziom wydaje się, że to takie proste - że wystarczy ładnie wyglądać. Ile razy zdarzyło mi się podczas kilkunastogodzinnego lotu usłyszeć od pasażerów pytanie, czy zaraz wracamy z powrotem do Dubaju...

Ile godzin w miesiącu spędzasz w powietrzu?

– Zazwyczaj waha się to średnio między 80 a 110 godzin. Właściwie to najwięcej udało mi się zrobić bodajże 115. Oczywiście w pracy spędzam więcej czasu. Przykładowo musimy stawić się w pracy minimum 2 godziny przed godziną odlotu.

Dokąd latasz? Masz stałe kierunki lotów?

– Latamy po całym świecie. Nie udało mi się jeszcze być w Ameryce Południowej. Ja najczęściej latam do Stanów Zjednoczonych, krajów europejskich i afrykańskich ze względu na swoje preferencje. Zdarzają się mi się także loty do Azji i Australii… Nowa Zelandia zrobiła na mnie ogromne wrażenie! Chociaż sam lot do Auckland jest okrutnie długi – około 17 godzin, ale było warto!

Roster zmienia się co miesiąc. Możemy ustalić listę 5 preferencji. Zazwyczaj dostajemy 2-3 loty, o które prosiliśmy, plus inne. Mamy też możliwość zamiany między sobą.

Jakimi samolotami latasz?

– Latam na Boeingu 777-300 i 777-200, a także Airbusie A380

Często trafiasz na trudnych pasażerów?

– Dosyć często zdarzają się trudni pasażerowie. Trzeba nauczyć się nie brać wszystkiego do siebie, zdystansować się. Inaczej można zwariować. Staram się w ogóle na tym nie skupiać i zwracać uwagę na sympatyczne, miłe osoby. Jestem zdecydowanie bardziej skłonna pomóc komuś, kto jest dla mnie uprzejmy, niż osobie, która traktuje mnie bez szacunku.

Dajesz radę uśmiechać się przez cały, nawet najdłuższy, lot?

– Z natury jestem bardzo pozytywną osobą i uśmiecham się stale, ale kiedy uderza prawdziwe zmęczenie na pewno to widać (śmiech). Wtedy uśmiech jest bardziej wymuszony.

Który z lotów najbardziej zapadł Ci w pamięć? Zdarzyły Ci się jakieś nieprzyjemne sytuacje?

– Najbardziej zapadł mi w pamięć lot do Nowego Jorku. Musieliśmy obezwładnić jedną z pasażerek. Trochę przesadziła z alkoholem i stała się agresywna do tego stopnia, że zagrażała bezpieczeństwu pozostałych podróżnych. Krzyczała, że musi natychmiast wysiąść, podczas gdy byliśmy na wysokości około 39 tys. stóp. Dosyć rozrywkowy lot.

Jak radzisz sobie z jet lagiem?

– Do tej pory sobie z nim radzę. Śpię o przeróżnych porach dnia. Niektórzy znajomi ratują się melatoniną, ale myślę, że od wszystkiego można się uzależnić. Boję się, że po czasie ciężko byłoby mi zasnąć bez takiego wspomagania, dlatego nawet nie próbuję.

Czego najbardziej boisz się podczas lotów?

– Najbardziej boje się, że zabraknie mi kurczaka podczas podawania lunchu (śmiech). A tak poważnie, biorąc pod uwagę jakieś awaryjne sytuacje, to wodowanie. Wszyscy jesteśmy przeszkoleni i wiemy co robić w takiej sytuacji, ale jest ona ekstremalna i mam nadzieję, że nigdy się w niej nie znajdę.

Rozmawiała: Karolina Stencel

Styl Życia

Styl Życia - najnowsze informacje

Rozrywka