poniedziałek, 17 czerwca 2019 15:14

Powyborcza rzeczywistość

Autor Marzena Gitler
Powyborcza rzeczywistość

Stało się! Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory do Parlamentu Europejskiego. Teraz gdy kurz już opadł można zacząć na chłodno analizować sytuację polityczną w naszym kraju. Szczególnie w kontekście zbliżających się jesiennych wyborów parlamentarnych. Wyborów, które na dzisiaj w cuglach wygrywa… Prawo i Sprawiedliwość, a Marszałek Anna Pieczarka bije kolejne rekordy indywidualnych wyników wyborczych. Czy tak musi być? Niekoniecznie! Wszystko jednak zależy od tego jak zachowa się dzisiejsza opozycja. Ale może zacznijmy od początku…

Odpowiedzmy sobie na pytanie dlaczego PiS wygrało wybory. Moim zdaniem, dlatego, że mówiąc najprościej zaadresowali swój przekaz do grupy wyborców, z którymi nikt inny nie chciał lub nie umiał rozmawiać. Do wyborców, którzy na transformacji gospodarczej mówiąc wprost nie wyszli najlepiej. Czyli tych, którzy nie byli beneficjentami reform Balcerowicza. A wręcz na nich stracili. Druga przyczyna to sprzyjające okoliczności… dobra koniunktura, rosnące PKB, malejące bezrobocie, większe możliwości budżetowe… sprzyjają polityce zwiększania wydatków publicznych bez drastycznego zadłużania się. No i wreszcie trzecia przyczyna to słabość opozycji, która w wyborach europejskich w zasadzie nie mówiła o Europie, w zasadzie nie mówiła o swoich pomysłach, ale skupiła się na byciu „antyPiSem”. Ten argument – bycia przeciw – nie trafia do sporej grupy wyborców, którzy w dużej mierze zostali w domach, mówiąc… „i tak nie ma na kogo głosować”. Dzisiejsza opozycja nie wydaje się jeszcze w tym momencie wiarygodną alternatywą.

Dodałbym do tego wszystkiego niemrawą kampanię wyborczą i brak wewnętrznej rywalizacji. Wybory – poza nielicznymi przypadkami (Podkarpacie, Zachodniopomorskie) wygrywali w Koalicji Europejskiej liderzy list, w których interesie wcale nie było „wysilanie się” aby podkręcić wynik wyborczy. Przeciwną strategię miało PiS i być może dlatego Beata Szydło „wykręciła” prawie pół miliona głosów.

Czy taki wynik powtórzy się jesienią? Wszystko na to wygląda. Sprzyja temu tak silna polaryzacja polityczna. Walka dwóch obozów jest dziś na rękę partii Jarosława Kaczyńskiego, a to z tego powodu, że „wajcha” jest po jego stronie, a zatem metoda d’Honta (metoda podziału mandatów) sprzyja jego formacji, co może mu dać większość nawet konstytucyjną. Przypomnę tylko, że cztery lata temu, gdyby wynik lewicy był nieco wyższy, dziś Prawo i Sprawiedliwość musiałoby władze sprawować w koalicji np. z Kukiz`15. Niestety przez sporą negatywną kampanię medialną w stosunku do Zjednoczonej Lewicy koalicja ta nie zdołała przekroczyć progu 8%. To m.in. za „pogrzebanie lewicy” dziennikarka Monika Olejnik otrzymała ogromny bukiet kwiatów od obecnego marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego (PiS).

Większe rozdrobnienie sympatii wyborczych sprzyja rotacji na rynku politycznym, wymianie kadr i przetasowaniom. Dlatego zalecałbym, aby obok tych dwóch głównych obozów politycznych PiS i PO pojawił się także blok ludowy (na czele z PSL-em) oraz obóz lewicowy (do którego prócz SLD powinna przystąpić Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej, Wiosna, Partia Razem, Unia Pracy, Zieloni czy Ruch Sprawiedliwości Społecznej) i pewnie jeszcze jakaś zbieranina na prawo od PiS, z którą siłą rzeczy sympatyzował nie będę, ale która to formacja mogłaby również i ten fragment sceny politycznej zagospodarować. W takim układzie politycznym szansa na jakiekolwiek zmiany jest i to całkiem spora. Pod warunkiem, że ludowcy czy lewica nie będą znów zohydzani jako ci, którzy „zabierają głosy” Platformie. W przeciwnym wypadku – tzw. duopolu lub systemu dwupartyjnego, dopiero „zmęczenie” PiS-em lub ogromny skandal spowoduje odwrócenie wajchy na powrót w stronę G. Schetyny i spółki, a to może się zdarzyć za cztery lub osiem lat.

Jakub Kwaśny

Tarnów - najnowsze informacje

Rozrywka