wtorek, 19 marca 2019 06:00

Kamil Olesiński: Patrzą na nas i widzą żołnierzy wyklętych

Autor Marzena Gitler
Kamil Olesiński: Patrzą na nas i widzą żołnierzy wyklętych

GRH Żandarmeria znana jest uczestnikom uroczystości upamiętniających żołnierzy wyklętych na całej Sądecczyźnie. Na początku marca, jak co roku, byli współorganizatorami Niezależnego Marszu Wyklętych w Nowym Sączu i inscenizacji historycznej przy dworcu głównym PKP. O historii powstania grupy i jej działalności rozmawiam z Kamilem Olesińskim, prezesem stowarzyszenia Żandarmeria i szefem sztabu Grupy Rekonstrukcji Historycznej o tej samej nazwie.

Grupa istnieje od 2014 roku. Jak powstała?

- Grupę tworzy ok. 20 pasjonatów historii. Na początku były góry i przyroda, nasza, sądecka. Przyroda i góry bez ich historii to jest pustka. Jeżeli to połączymy z patriotyzmem - tak rodzi się GRH Żandarmeria. Potem założyliśmy też stowarzyszenie, bo ułatwia nam pewne sprawy formalne. Jesteśmy grupą non profit. Upamiętniamy najbardziej zapomnianych żołnierzy. Zbrojną grupę żołnierzy podziemia antykomunistycznego przede wszystkim, ale nie tylko. Upamiętniamy również pierwszą konspirację.

Skąd wzięła się nazwa Żandarmeria?

- Nazwa naszej grupy nawiązuje do oddziałów trzech oddziałów podziemia antykomunistycznego operujących na terenie południowej małopolski w tym szczególnie na terenie Sądecczyzny, do oddziałów: „Żandarmeria” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców Stanisława Pióro ps. „Emir”, oddziału „Żandarmeria AK” Stanisława Piszczka ps „Okrzeja” oraz oddziału „Żandarmeria” NSZ kpt. Jana Dubaniowskiego „Salwy”.

Gdzie i kiedy działały?

- Pierwsza Żandarmeria powstała na Pogórzu, niedaleko Krakowa. Był to oddział Narodowej Organizacji Wojskowej. Jej następcą był oddział „Pogrom”. Później, w 1945 roku powstał oddział wybitnego dowódcy kpt Jana Dubaniowskiego, który pod pseudonimem „Salwa” nawiązał współpracę z NSZ i postanowił stworzyć oddział partyzancki na bazie ludzi z „Pogromu”, Armii Krajowej, w której strukturach przez pewien czas działał a nawet Batalionów Chłopskich, ludzi ze wszystkich środowisk, którzy chcieli działać w konspiracji. Nazwał swój oddział Żandarmeria, od nazwy tego pierwszego oddziału. Był to jeden z najbardziej aktywnych oddziałów w Małopolsce, doskonale zorganizowany i zakonspirowany.

Niezależnie na Sądecczyźnie pod koniec 1945 roku powstał oddział pod dowództwem Stanisława Piszczka ps „Okrzeja”, który nazywał go Żandarmeria AK.

Dużo, dużo dalej w 1947 roku na Sądecczyźnie powstała Polska Podziemna Armia Niepodległościowców założona przez Stanisława Pióro ps. „Emir”. Składała się głównie z młodych ludzi, którzy nie brali udziału w walce, ale pod dowództwem zaprawionych w walce żołnierzy. PPAN z założenia miała być organizacją cywilną, ale potem powołano pion wojskowy, który miał chronić jej członków. Być może właśnie dlatego nazwano ją Żandarmerią, nawiązując do tej najbardziej znanej grupy na Sądecczyźnie „Żandarmeria AK” Stanisława Piszczka.

Ich dowódców i żołnierzy upamiętniamy poprzez szereg inicjatyw historycznych. Jesteśmy też chyba jedynym stowarzyszeniem rekonstrukcyjnym, które zajmuje się stawianiem pomników w Małopolsce.

Kogo upamiętniają?

- Pomniki, które my budujemy, są związane głównie z podziemi komunistycznym narodowym, które jest wciśnięte w zeszyt jako zakładka - nikt się nim poważnie nie zajmuje, nawet instytucje do tego powołane. My wypełniamy tę lukę na Sądecczyźnie. Sami wyszukujemy miejsca. Najpierw rozmawiamy z mieszkańcami, którzy pamiętają jeszcze działania grup podziemia antykomunistycznego. Potem potwierdzamy to w archiwach IPN i uzyskujemy też klauzulę , bez której teraz nie można nic postawić. Przeznaczamy na to zarobione przez nas pieniądze. Jeżeli ktoś nas wesprze - mamy z tego kolejne miejsce pamięci. W tym roku przygotowujemy się do postawienia czterech.

Gdzie można znaleźć te pomniki?

- Pierwsze miejsce, które upamiętniliśmy to miejsce śmierci kapitana Jana Dubaniowskiego „Salwy”. Postawiliśmy tam krzyż partyzancki, na szlaku turystycznym, bo to jest to właściwe miejsce. Potem urzędnicy wskazali ich zdaniem „lepsze” miejsce i w związku z tym są dwa upamiętnienia. Kolejny pomnik podziemiu komunistycznemu postawiliśmy na Jodłowej Górze koło Nowego Sącza. Wcześniej tam zrównaliśmy z ziemią pomnik żołnierzy radzieckich. Oczywiście został rozebrany legalnie, nie jakimiś narzędziami i w nocy.

Następnie postawiliśmy krzyż na Górze Chełm nad Grybowem, potem jeszcze postawiliśmy stalowy krzyż partyzancki w Gruszowie na Pogórzu Wiśnickim.

Współtworzyliśmy pomnik poświęcony kpt Janowi Dubaniowskiemu i jego żołnierzom w Gminie Zakliczyn w Rudzie Kameralnej, którego głównym twórcą był wspaniały człowiek Andrzej Różowski, mieszkaniec tej miejscowości. To człowiek, który nam pomaga cały czas.

Ostatnio postawiliśmy wielki 6-metrowy krzyż partyzancki w Tarnawie, w Beskidzie Wyspowym. Zamontowaliśmy też tablicę w opactwie cystersów w Szczyrzycu, która upamiętniła lokalny NSZ. W Beskidzie Wyspowym na Górze Grodzisko nad Wiśniowa wspólnie ze stowarzyszeniem Narodowa Cracovia wydźwignęliśmy i postawiliśmy 400-kilogramowy dębowy krzyż. 16 mężczyzn przyniosło go na swoich barkach pod stromą górę!

W tym roku, gdy robiliśmy inscenizację w Ciężkowicach, zyskaliśmy środki i zamontowaliśmy tablicę na dworcu w Nowym Sączu upamiętniającą dwie ważne akcje żołnierzy podziemia niepodległościowego. To całkowicie nasza inicjatywa. Wcześniej nikt przed nami nie postawił tych pomników. Udało nam się uwiecznić pamięć o tych kartach historii.

Na waszej stronie napisaliście, że „Członków grupy scala bezkompromisowa misja patriotyczna oparta na idei narodowej”. Dziś słowo narodowy ma negatywną konotację. Narodowcy odbierani są to ci, którzy spalili kukłę Żyda czy wznoszą nienawistne okrzyki.

- Nie jesteśmy narodowcami jako grupa. Są u nas ludzie o poglądach konserwatywnych, ale różnych wizjach Polski, jednak większość i sztab to narodowcy. Upamiętniamy najczęściej oddziały narodowe, bo oni mieli najgorzej, najciężej. Oni walczyli do końca i byli najgroźniejsi, bo byli ideowcami. Dziś ludzie nie rozumiejący środowiska narodowego wyobrażają sobie narodowca jako awanturnika z pochodnią i z tą nieszczęsną wrocławską kukłą, a to nie jest zgodne z prawdą. Trzeba zrozumieć kim byli narodowcy. To była najskuteczniejsza konspiracja. Dlatego nawet większość oficerów uniknęła aresztowania do 56 roku. Wyszli z lasu dopiero na tzw. III amnestię, za Gomułki. kiedy mieliśmy do czynienia z odwilżą reżimu. Mamy taki przykład z Nowego Sącza, że szef śląskiej grupy tu się ukrywał do 56 roku w domu ze specjalnym schowkiem. To byli mistrzowie konspiracji - studenci, ludzie oczytani, ludzie światli. Już w latach I konspiracji o wiele wyżej poziomem edukacji niż struktury AK, do której prawie każdy mógł się zgłosić. Po prostu elita, jeżeli chodzi o wykształcenie, sposoby konspiracji i działalność.

Jak zdobywacie środki na waszą działalność?

- Najczęściej dostajemy je od instytucji lub osób, które zamawiają u nas inscenizację historyczną, zwykle przy okazji jakich patriotycznych uroczystości. Nie są to duże pieniądze – kilkaset złotych. Jeżeli po kosztów organizacji coś zostanie, przeznaczamy to na pomniki. Dokładamy też z własnych funduszy. Mamy zarejestrowaną własną zbiórkę publiczną. Nasi członkowie w historycznych mundurach zbierają pieniądze do puszek. Jeśli uda nam się zebrać 1000 czy 1500 zł to wystarcza na 2-3 tablice. Wiele prac przy pomnikach wykonujemy sami, bo wielu z nas jest budowlańcami. Połączenie tych trzech źródeł - z przewagą naszych środków własnych, przekłada się potem na powstanie kolejnych pomników.

Jak można do was dołączyć?

- Nie przyjmujemy wszystkich. Kandydaci muszą zdać test ze znajomości oddziałów i broni jednostek, które odtwarzamy. Wydaliśmy nawet 40-stronicowy własny niezbędnik historyczny Żandarmerii, który kumuluje wiedzę dla tych, którzy przychodzą do organizacji po raz pierwszy. Dopiero po zdaniu testu można założyć mundur. Bardzo ważna dla nas jest wysoka kultura osobista. Ale najważniejsze jest serce do tego co robimy. Trzeba w to wkładać całego siebie.

O przyjęciu kandydata decyduje sztab grupy, który tworzą władze stowarzyszenia. Gdy widzimy, że ktoś na to zasługuje, zapraszamy go do stowarzyszania. Ma wtedy decydujący wpływ na więcej rzeczy. Nowych osób dochodzi 2-3 rocznie, bo nie każdy się decyduje na taką pracę za darmo.

Gdzie was znaleźć?

- Właśnie zmieniamy siedzibę. Dzięki gminie Stary Sącz możemy mieć w końcu magazyn nasz spory zbiór mundurów i broni. Dostaniem od nich podziemia szkoły. Marzy nam się jeszcze sala do wystaw, bo chcielibyśmy mieć warunki, żeby zapraszać dzieci ze szkół, pokazywać im filmy, bez konieczności wynajmowania sali w MOK, co kończy się wieloma formalnościami.

Czy macie stały kalendarz?

- Tak. To Górskim rajd edukacyjno-historycznym szlakami partyzantów oddziału „Żandarmerii” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, który odbędzie się w tym roku 27 i 28 kwietnia w Beskidzie Sądeckim, na który już teraz bardzo zapraszamy młodzież i absolwentów szkół, rajd „Salwy”, który organizujemy zawsze we wrześniu i zimowy Partyzancki Przysłop ku pamięci oddziału „Wilk”, który odbywa się w lutym.

W planach na ten rok mamy odsłonięcie kolejnego pomnika na Pogórzu, a we wrześniu w Gdowie z Narodową Cracovią będziemy stawiać krzyż partyzancki.

Kto pisze wam scenariusze rekonstrukcji i inscenizacji?

- Wszystko robimy sami. Sam tworzę scenariusze, ustalam wszystko, ściągam ludzi i sprzęty, załatwiam wszystkie pozwolenia i organizuję finanse. Ale bez ludzi, którzy rozliczą i dopilnują poszczególnych odcinków nie dałbym rady.

Do każdej rekonstrukcji musimy się dobrze przygotować, bo wiemy, że będą na nas patrzyły rodziny żołnierzy wyklętych. Gdy wkładamy mundur, stajemy się obrazem tamtych żołnierzy. Często zdjęcia z naszych rekonstrukcji są jedynymi, które upamiętniają dawnych bohaterów, po których nie pozostały zdjęcia. Wiemy, że ludzie na nas patrzą, dlatego w Żandarmerii panuje dyscyplina. Mundur jest dla nas święty. Musi być noszony z godnością.

Przygotowanie scenariuszy rekonstrukcji wymaga dużej wiedzy, siedzenia w bibliotekach...

- Jesteśmy grupa, która się samo-kształci. Współpracujemy z Jerzym Basiagą i jego Fundacją „Osądź mnie Boże". On jest pośrednikiem między ostatnimi wyklętymi a nami, młodym pokoleniem. To niezbędny łącznik. Z jego inicjatywy powstał pomnik na Hali Łabowskiej i co roku odbywają się tam uroczystości upamiętniające obóz Podziemnej Armii Niepodległościowej i miejsce, gdzie kapelan konspiracyjnych oddziałów, ksiądz Władysław Gurgacz odprawiał msze dla wyklętych.

Po nas przyjdą następni i mam nadzieję, że będą robić to samo co my. My musimy o to zadbać, tak jak Jurek zadbało to, żebyśmy my mieli tę wiedzę.

Dziękuję za rozmowę.

Marzena Gitler, foto arch. GRH Żandarmeria.

Osoby, które chciałyby wesprzeć działalność Stowarzyszenia Żandermeria i prowadzone przez nich zbiórki środków na budowę pomników oraz zakup samochodu dla grupy rekonstrukcyjnej mogą wpłacić pieniądze na :

Stowarzyszenie Żandermeria, ul. Armii Krakowej 7/45, 33-300 Nowy Sącz, KRS 0000633780

Numer rachunku bankowego: 68 8816 0001 2001 0008 9890 0001 w Banku Spółdzielczym w Starym Sączu

Tytułem: na cele statutowe Stowarzyszenia

Więcej informacji o GRH Żandarmeria TU i TU

Nowy Sącz

Nowy Sącz - najnowsze informacje

Rozrywka