wtorek, 9 kwietnia 2019 15:05

Warto żyć ekstremalnie – EDK z Kasinki Małej

Autor Marzena Gitler
Warto żyć ekstremalnie – EDK z Kasinki Małej

Mieszka w Skawinie, ale to ona wymyśliła trasę z Kasinki Małej do Kalwarii Zebrzydowskiej, którą co roku przechodzi w EDK dziesiątki osób z całej Małopolski. O początkach i idei nocnej wędrówki opowiada Jadwiga Grabowska-Wydra, lider EDK Rejonu Kasinka Mała.

Dlaczego w drodze?

- Jestem kinestetykiem i zawsze było mi ciężko jako dziecku wystać w kościele. Droga krzyżowa w kościele zawsze było to dla mnie bardzo trudne wyzwanie. Trudno mi było wystać te 14 stacji. Natomiast w trasie, kiedy poświęcam całą noc, to jest dla mnie niezauważalne. Nie ma niecierpliwości i znużenia. Zaważyła moja wewnętrzna potrzeba aktywności w połączeniu z tym, że po prostu lubię chodzić. Jak idę to się relaksuję. Moje myśli podążają w kierunkach bardziej duchowych.

Dlaczego nocą?

- Noc to dla mnie zawsze tajemnica, wyjście w nieznane. Do końca nie wiemy, co nas czeka. Tak w życiu jak i na tej drodze krzyżowej. Musi być ta niepewność, żeby uwierzyć i zaufać. Jesteśmy wyrwani ze swojej strefy komfortu. Mierzymy się z czymś nieznanym, z czymś, co być może nas przekracza. Mnie to bardzo pociągało. Właśnie ta noc, chociaż nie jestem nocnym markiem i lubię się wyspać w nocy w swoim ciepłym łóżku. Raz w roku na mam tę łaskę, że nocne wyjście na EDK nie jest
dla mnie bardzo trudne.

Dlaczego z Kasinki?

- Pomysł pojawił się kilka lat temu, chyba w 4 czy 5 edycji Ekstremalnej Drogi Krzyżowej z Krakowa z Rynku Podgórskiego, zainicjowanej przez ks. Jacka Stryczka i Męską Stronę Rzeczywistości, w której chodziłam do Kalwarii Zebrzydowskiej – jakieś 40 kilometrów. W pewnym momencie przestało mi to wystarczać, dlatego, że ta trasa stała się tak popularna, że chodziło nią bardzo dużo ludzi. Szliśmy w sznureczku i nie było tej intymności. Ja miałam swoje problemy, intencje z którymi szłam, bo mam syna niepełnosprawnego. Chciałam sobie to jakoś poukładać i zrozumieć pewne rzeczy. Ważny był dla mnie aspekt duchowy. Przeszkadzało mi, że nie było tej kameralności. Ponieważ lubię chodzić po górach, pomyślałam, że można by iść z Kasinki na Kalwarię. Z Kasinki pochodzi mój mąż i tam mam rodzinę ze strony męża, dlatego o niej pomyślałam. Gdyby iść z Kasinki i wejść od strony Lanckorony – byłaby to piękna droga. Taka kameralna, przez góry - to co lubię. Wtedy właśnie, w 2013 roku przygotowane na EDK rozważania pod hasłem „Misja” wskazywały, że każdy ma jakieś powołanie w swoim życiu, które powinien realizować i misję, którą powinien podjąć. Ja właśnie zrozumiałam, że ja to muszę zrobić – tę nową trasę. Początkowo ludzie byli sceptycznie nastawieni. Powiedzieli: „Gdzie tam, taki kawał? Nikt nie dojdzie.” Chociaż najstarsi mieszkańcy Kasinki przypominali sobie, że przecież chodzili do Kalwarii dawniej, czyli, że jest to w zasięgu możliwości. Ale były to czasy, kiedy ludzie chodzili pieszo nawet do Krakowa. W 2014 roku wyznaczyliśmy tę trasę. Wtedy była to jedna z najbardziej ekstremalnych, a może nawet najbardziej ekstremalna droga w Polsce. Nie dość, że miała ponad 40 kilometrów, to jeszcze miała ponad 1000 m przewyższenia. Teraz oczywiście są trasy bardziej ekstremalne np. z Krakowa na Wiktorówki jest ponad 130 kilometrów. Jednak nie można przesadzać w kierunku ekstremalności fizycznej, bo zagubiłby się nam gdzieś aspekt duchowy.

Jak to się zaczęło?

- Pierwsza Ekstremalna Droga Krzyżowa z Kasinki, w 2014 roku, to był szok. Zapisało się kilkadziesiąt osób – 70 czy 80? Większość z Kasinki i najbliższego rejonu. Oni mieli silną potrzebę, żeby się zmierzyć z tą drogą, ale też obawę, że gdzieś tam się pogubią, pobłądzą. I pierwszy raz szliśmy po prostu jedną grupą. W kolejnych latach już nie było tego problemu. Teraz tą trasą chodzą nie tylko ludzie z Kasinki, ale z całej Polski południowej, z miejscowości nawet dość odległych od Kasinki. Teraz mają do wyboru dwie trasy, bo w 2018 roku powstała jeszcze typowo górska trasa do Szczyrzyca, która ma 1370 m przewyższeń. Ta do Kalwarii na odcinku z Kasinki do Stróży prowadzi w dużej mierze asfaltem, dopiero potem wchodzi w pasmo Barnasiówki i prowadzi szlakami turystycznymi.

Dla kogo jest EDK?

- Trzeba się zastanowić. Jeśli nic zupełnie nie robię, wstaję sprzed komputera i chcę przejść w nocy 40 kilometrów po górach to nie jest dobry pomysł. Trzeba wyćwiczyć się w chodzeniu dłuższych dystansów. Osoby, które po raz pierwszy idą i ledwie, albo nawet nie doszły, jeśli się decydują w następnych latach to są zupełnie inaczej przygotowane. Dla wielu osób, miedzy innymi dla mojej bratowej, to był taki przełom. Od przejścia EDK zaczęła dbać o swoją kondycję i tym samym o swoje
zdrowie. Trzeba też pamiętać o konkretnym przygotowaniu na tę noc. Zabrać odpowiedni ubiór, najlepiej „na cebulkę”, coś przeciwdeszczowego, termos z gorącą herbatą, jakieś kanapki, baton energetyczny i przede wszystkim latarkę czołówkę z zapasowymi bateriami oraz naładowany telefon komórkowy. I – zawsze to podkreślam – powiadomić najbliższych, że idziemy na taką Ekstremalną Drogę Krzyżową. Jeżeli nie czujemy się zbyt pewnie, ważne, by mieć osobę, która nas w razie czego ściągnie z trasy, jeśli się okaże, że nie damy rady iść dalej. Oczywiście, na trasach górskich podajemy numer do GOPR i służb ratunkowych, gdyby ktoś miał wypadek. Trzeba jednak podkreślić, że każdy idzie na własną odpowiedzialność. Musi czuć się odpowiedzialny za siebie i nie może liczyć, że ktoś mu coś ułatwi czy zorganizuje.

Czy można się jeszcze zdecydować?

- Można. My zawsze prosimy, żeby zarejestrować się przez stronę internetową EDK, ale zgłaszać można się prawie do ostatniej chwili. Dla uczestników przygotowujemy pakiety, które można zakupić, z książeczką z rozważaniami, opaską odblaskową, opisem trasy i pamiątką EDK - w tym roku to są opaski na rękę z napisem „Warto żyć ekstremalnie”.

Marzena Gitler, foto: Jadwiga Grabowska-Wydra

Szczegółowe informacje o EDK z Kasinki znajdziesz tu:

Ekstremalna Droga Krzyżowa 2019 - Rejon Kasinka Mała wyrusza już w piątek

Limanowa - najnowsze informacje

Rozrywka