sobota, 17 czerwca 2023 11:50

Maryla Rodowicz: "Śpiew zdominował sport"

Autor Anna Piątkowska-Borek
Maryla Rodowicz: "Śpiew zdominował sport"

<<Przypominamy najciekawsze teksty na Głos24. Data publikacji marzec 2012>>

Maryla Rodowicz od ponad czterdziestu już lat na swoich koncertach porywa publiczność w każdym wieku. Zawsze pełna energii, charyzmatyczna. Jak mówi, kiedy wychodzi na scenę, wstępuje w nią nieziemska moc. Nie wyobrażamy dziś sobie polskiej piosenki bez ponadczasowej i niedoścignionej Maryli.

Tymczasem losy tej wspaniałej i znanej chyba wszystkim gwiazdy estrady mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Nie nucilibyśmy dziś „Małgośki”, „Szparki sekretarki”, czy „Ballady wagonowej”, gdyby to jednak miłość do sportu okazała się większa niż ta do muzyki. W młodości trenowała bowiem lekkoatletykę m.in. w klubie Kujawiak Włocławek, potem studiowała na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie.

Muzyka i sport w życiu artystki wzajemnie się przeplatały. Maryla Rodowicz jako piosenkarka debiutowała na początku lat sześćdziesiątych. W 1962 ,jako uczennica szkoły średniej roku wzięła udział w eliminacjach do I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Chociaż zakwalifikowała się do finału, to jednak w nim nie wystąpiła ponieważ termin zbiegł się z Lekkoatletycznymi Mistrzostwami Polski Młodzików, w których wywalczyła mistrzowski tytuł w sztafecie 4x100 metrów. Pierwszym prawdziwym sukcesem był dopiero występ na VI Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie w 1967 roku. Artystka otrzymała wtedy pierwszą nagrodą za wykonanie piosenek „Jak cię miły zatrzymać” i „Pytania”. Tak zaczęła się rozwijać jej muzyczna kariera.

Niemniej, miłość do sportu pozostała do dziś – kilka lat temu starszy syn Jasiek zainteresował ją piłką nożną. Zaczęła chodzić na mecze i oglądać rozgrywki piłkarskie w telewizji, komentując przy tym każdy ruch zawodników i decyzje sędziego. Jak rasowy kibic!

Maryla Rodowicz
Maryla Rodowicz / Fot. Materiały prasowe

O czym marzyła Pani jako mała dziewczynka? Czy któreś z tych marzeń się spełniły?

– Jako dziecko chciałam być zakonnicą, chodziłam do przedszkola prowadzonego przez siostry zakonne, ale fascynacja habitem szybko się skończyła, siostry były dość ostre, trzymały dzieci krótko. Wygłaszałam też płomienne przemówienia, stawałam na stołku w pokoju i przemawiałam, potem pisałam powieści, które mam do dzisiaj.

W szkole odnosiła Pani sukcesy w zawodach lekkoatletycznych. Nie myślała Pani wtedy o karierze sportowej?

– Treningi na stadionach to cała moja młodość aż do połowy liceum. Szybko zaczęłam odnosić sukcesy, miałam niezłe wyniki, zwłaszcza w biegu na 80 m przez płotki. Zajęłam między innymi trzecie miejsce w Polsce w kategorii młodziczek. Jednocześnie była szkoła muzyczna, w klasie skrzypiec, pierwsze śpiewanie na akademiach szkolnych, w domu kultury, pierwsze konkursy dla amatorów. Śpiew zdominował sport, chociaż miłość do sportu została.

Pierwsze zauroczenie muzyczne – jaka muzyka lub jaki wykonawca jako pierwszy wywarł na Pani ogromne wrażenie?

– Początek lat sześćdziesiątych to muzyka amerykańska, która zaczęła się pojawiać w polskim radiu, audycje Lucjana Kydryńskiego, Studio Rytm w „Jedynce”. Początek rock&rolla, Neill Sedacka, Elvis Presley, Chuck Berry, James Brown, Pat Boon,Wanda Jackson, Brenda Lee to pierwsze fascynacje.

W jaki sposób z upływem lat kształtował się Pani gust muzyczny? Czyich płyt słuchała Pani w przeszłości i jakich słucha nadal?

– W latach sześćdziesiątych o płyty zachodnie nie było łatwo. Brat mojego chłopaka z liceum przywoził płyty z Londynu i był królem. W ich domu odbywały się balangi, zrywało się ze szkoły, żeby wypić marne wino i posłuchać muzyki. Moja przyjaciółka kochała się w Presley’u, ja w Clifie Richardzie. Przygotowując się razem do matury, słuchałyśmy nocami swoich idoli.

Kiedy moje dzieci były w wieku licealnym, zainteresowały się muzyką. Dzięki nim odkryłam na nowo takie kapele, jak Led Zeppelin, The Doors, Deep Purple, Michael Jackson, Freddy Mercury, to z kolei byli idole mojej córki. Fajnie mieć dzieci – one do tej pory mnie inspirują swoimi ulubionymi nagraniami: córka to kopalnia wiedzy o amerykańskim swingu, starszy syn Jasiek to alternatywa, młodszy Jędrek to wszystko to, co się dzieje na obecnej scenie muzycznej. Są mocni.

Która z piosenek z Pani repertuaru jest dziś Pani szczególnie bliska i dlaczego?

– Nie umiem wskazać jednej jedynej piosenki, mam wiele ulubionych. Nagrałam około 2000 utworów, w tym ponad 100 autorstwa Agnieszki Osieckiej, której teksty zawsze były mi szczególnie bliskie.

Bardzo lubi Pani piłkę nożną, w 1974 roku śpiewała Pani na Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w Monachium, a teraz została Pani twarzą Euro 2012. Jak zaczęła się ta miłość do futbolu?

– Wciągnął mnie do kibicowania starszy syn Jasiek, student UJ, jest moim konsultantem. Zawsze do niego dzwonię, oglądając mecze. Ostatnio zabawiliśmy się w typowanie wyników na EURO, kto wyjdzie z grupy, obstawialiśmy ćwierćfinały, półfinały i oczywiście finał.

Jest Pani także wielką miłośniczką Porsche. Co takiego wyjątkowego jest w tych samochodach, że na tak wiele już lat Panią urzekły?

– Od zawsze zwracał moją uwagę dźwięk silnika i sportowa sylwetka. Porsche jest samochodem wyjątkowym pod tym względem, ma niesamowite osiągi, start, moc i jest piękny!

A zdarzyło się Pani samej naprawiać coś w swoim Porsche?

– W latach siedemdziesiątych jeździłam mocno używanymi egzemplarzami, w których wiecznie się coś psuło… Głównie stały w warsztatach, nie było części, w Polsce nie było autoryzowanych serwisów. Pamiętam, jak kiedyś na „zakopiance” spalił mi się alternator, kiedy podjeżdżałam pod górę. Traktor mnie doholował do Nowego Targu.

Skąd czerpie Pani tyle energii, która na koncertach porywa publiczność w każdym wieku? Jest na to jakaś recepta?

– Energia jest we mnie, wychodzę na scenę i wstępuje we mnie nieziemska moc. W domu jestem oazą spokoju.

Występowała Pani w niezliczonej ilości miast w kraju i za granicą. A czy ma Pani jakieś szczególne wspomnienia związane z Małopolską? Być może niezapomniane wakacje, jakiś szczególny koncert, ulubione miejsce…?

– Był czas na początku lat osiemdziesiątych, że pomieszkiwałam w Krakowie z dwójką małych dzieci, z Jaśkiem i Kasią. W Krakowie też spędziłam niezapomniane chwile, grając w musicalu „Szalona Lokomotywa” w Teatrze Stu, w namiocie przy ul. Rydla. W tym mieście debiutowałam również na Festiwalu Piosenkarzy Studenckich. Z kolei zimowe ferie spędzałam z dziećmi w Bukowinie Tatrzańskiej i w Zakopanem. Mam sentyment do tych miejsc.

fot. Materiały prasowe

Cała prawda o... - najnowsze informacje

Rozrywka