środa, 1 maja 2024 06:00

Wraca ekspert od Parady Smoków. "Zarzuty o mobbing to zwykłe kłamstwa"

Autor Patryk Trzaska
Wraca ekspert od Parady Smoków. "Zarzuty o mobbing to zwykłe kłamstwa"

Z krakowskiego Teatru Groteska odchodził w atmosferze skandalu. Teraz wraca, aby ponownie przygotować Wielką Paradę Smoków. W rozmowie z Głos24 Adolf Weltschek odpiera zarzuty o mobbing i zatrudnianie pracowników na umowach śmieciowych. Były dyrektor teatru twierdzi, że padł ofiarą pomówień. Zaznacza też, że dzisiaj podjąłby te same decyzje.

Adolf Weltschek to postać dobrze znana w Krakowie. Przez 25 lat do 2023 roku kierował Teatrem Groteska. To właśnie za jego urzędowania powstała Wielka Parada Smoków, która na stałe zapisała się w krakowskim kalendarzu – Można powiedzieć, że parada wrosła w tkankę kulturową miasta. Najlepszy dowód to fakt, że według naszych szacunków przez te 24 lata uczestniczyło w paradzie (zarówno w widowisku wieczornym, jak i dziennym) niemal półtora miliona osób. Myślę, że to bardzo dobry wynik – mówił w czerwcu 2023 roku w rozmowie z Głos24, Adolf Weltschek.

Drugim wydarzeniem, które regularnie wypełniało po brzegi miejsca na widowni teatru, był Międzynarodowy Festiwal Formy Materia Prima, w ramach którego do Krakowa przejeżdżali najlepsi z najlepszych. – Festiwal Materia Prima właściwie może stanowić fantastyczne doświadczenie dla każdej publiczności, niezależnie od narodowości, wyznania czy koloru skóry. To jest uniwersalny język teatru. W Polsce, gdzie przede wszystkim funkcjonuje teatr publicystycznie, właśnie teatr formy jest jednym z ciekawszych zjawisk – podkreślała w październiku 2022 roku w rozmowie z Głos24, Agnieszka Malatyńska – rzecznik 6. Edycji Festiwalu materia PRIMA.

O dyrektorze Weltscheku zrobiło się głośno we wrześniu 2022 roku. To właśnie wtedy na łamach Gazety Wyborczej ujawnione zostały informacje, o tym, jak mieli być traktowani pracownicy placówki przez jej dyrektora. Teraz Adolf Weltschek odpiera zarzuty o mobbing i zatrudnianie pracowników na umowach śmieciowych. Były dyrektor teatru twierdzi, że padł ofiarą pomówień. Zaznacza też, że dzisiaj podjąłby te same decyzje.

– Pana powrót do organizacji Wielkiej Parady Smoków wywołał wiele kontrowersji. Jak się pan odniesie do zarzutów, które pojawiły się w przestrzeni medialnej. Dotyczą one m.in. mobbingu i łamania prawa pracy w Teatrze Groteska.

Adolf Weltschek – Chcę jasno podkreślić: nie było żadnych zarzutów ze strony Państwowej Inspekcji Pracy. Kontrola nie wykazała żadnych nieprawidłowości w relacjach teatru z pracownikami. Tak samo było w przypadku szczegółowej kontroli ze strony urzędu miasta. Nigdzie nie potwierdzono pomówień o mobbing czy o tzw. zarządzaniu strachem. Mało tego w tamtym czasie w liście otwartym 80% zespołu Teatru GROTESKA uznało pojawiające się w przestrzeni publicznej inwektywy za niedorzeczne i kłamliwe.

– W takim razie czego dotyczyły sprawy, które się wobec pana i teatru toczyły? Dlaczego dochodziło do konfliktów z pracownikami?

– Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, skąd wzięły się zarzuty o mobbing. Mogę za to powiedzieć o powodach spraw w sądach pracy. Nie było ich zresztą wiele w ciągu ponad 20-stu lat kierowanie przez mnie Teatrem. Każdy zarządzający zasobem ludzkim wydaje polecenia, które służą realizowaniu zadań. Następnie taka osoba monitoruje stan realizacji zleconych zadań. Wielokrotnie okazywało się, że zlecone przeze mnie zadania nie były realizowane, bądź wykonywano je wadliwie. I były to wielokrotnie powtarzające się sytuacje. Miało to miejsce w każdym z tych przypadków (które stały się źródłem do zarzutów o mobbing - przyp. red.), co mam udokumentowane w postaci relacji i oświadczeń osób, które pracowały wtedy w teatrze. Zresztą wielokrotnie sami pracownicy zwracali się do mnie z prośbą, aby przeciąć te zaniechania i podejmować odpowiednie decyzje wobec kolegów zaniedbujących swoje obowiązki. Często ich sposób pracy szkodził nam wszystkim.

Sprawy, o których mówimy, to są właśnie tego typu sytuacje. Pracownicy dostawali wypowiedzenie z powodu niewywiązywania się z obowiązków, a następnie szli do sądu pracy. Zdecydowana większość tego typu spraw kończyła się orzeczeniami korzystnymi dla Teatru. Nie mam sobie nic do zarzucenia w tych sprawach. Dzisiaj, w oparciu o wiedzę, którą posiadam, zrobiłbym to samo w imię obrony interesów wszystkich tych, którym zależało na dobru teatru. Podjąłbym takie same decyzje.

– Pojawiły się też zarzuty o zatrudnianie pracowników na umowach śmieciowych.

– To wszystko są pomówienia. Tymi również zajęła się PIP, ponieważ interesowały ją umowy, jakie zawieramy w teatrze. Zarzuty dotyczyły rzekomej pracy bez umów w czasie wakacyjnym oraz zatrudniania na "śmieciówkach". Wszystko to PIP sprawdziła i stwierdziła, że nic takiego nie miało miejsca. Praca w okresie wakacyjnym w Teatrze Groteska miała miejsce w czasie pandemii. Aby wesprzeć kolegów w tym trudnym czasie, zdecydowałem się zorganizować spektakle w wakacje, ponieważ nie graliśmy w trakcie sezonu. Te spektakle odbywały się w oparciu o umowy o dzieło chronione prawem autorskim i były oczywiście dobrze opłacane Aktorzy zarabiają, gdy grają. I właśnie za to mieli płacone. Dlaczego to podnoszą? Nie wiem.

Same umowy śmieciowe to kolejne kłamstwa pod moim adresem. Każdy wie, że pensja składa się z netto i brutto. Zaproponowałem kolegom czy nie chcą przejść na taki rodzaj umów, który umożliwi przekazywanie im pełnego wynagrodzenia, czyli netto plus brutto. Założenie było takie, aby sami zawiadywali swoimi pieniędzmi. Starsi pracownicy zdecydowali się pozostać na umowach o pracę, a młodsi przeszli na umowy o dzieło. To była ich świadoma decyzja i wybór. Kiedy to się działo (okres zmian systemu emerytalnego), koledzy otrzymywali zamiast 800 PLN - 1500 PLN. Nie było tak, że Weltschek, jak tyran nagle wyrzucił wszystkich na umowy śmieciowe. Przez lata realizowałem zobowiązania, aby zapewnić dla wszystkich waloryzację tych umów o dzieło tak aby nadążały za inflacją tak, jak umowy o pracę. Pomimo wielu administracyjnych przeszkód udało mi się przekonać urząd, że to są stali współpracownicy, ponieważ taka była między mną a zespołem umowa. Z kolei umowa o dzieło nie jest "śmieciówką" tylko jedną z form zatrudniania artystów w teatrach i nie tylko. Umową bardzo korzystnie opodatkowaną! Jeszcze raz podkreślę, koledzy dostawali pełne kwoty, którymi dysponował Teatr na ich wynagrodzenia. Działo się to za zgodą obu stron.

– Przekonuje pan, że wszystkie zarzuty pojawiające się w mediach, głównie ze strony Gazety Wyborczej to kłamstwa. Dlaczego w takim razie nie próbował pan prostować tych doniesień?

– Nie ja przekonuję tylko fakty. W ich świetle cała kampania GW to manipulacja i elementarny brak obiektywizmu dziennikarskiego. Trudno w takiej sytuacji szukać możliwości porozumienia i rzetelnego przedstawienia sytuacji. Przeanalizowałem oczywiście drogę prawną, jednak postępowanie w tej sprawie przed sądami trwałoby latami. Razem z adwokatami doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu.

Jeśli idzie o prostowanie całej sytuacji, to staram się korzystać z okazji, jaką stworzyła mi Pani redakcja – za co jestem niezmiernie wdzięczny.

– Próbował pan rozmawiać z radną elekt Aleksandrą Owcą albo poseł Darią Gosek-Popiołek, które mocno angażowały się w tę sprawę?

– Pani Owca zaskoczyła mnie strzałem w plecy. Nie spodziewałem się, że młoda osoba znowu będzie powtarzać niesprawdzone, wierutne bzdury pod moim adresem. Pani Gosek-Popiołek kiedyś do mnie przyszła w momencie, gdy ta sprawa nabierała rozpędu. Poinformowała mnie wtedy, że posiada anonim na temat sposobu zarządzania przeze mnie teatrem i może go upublicznić. Od tego czasu staram się nie wchodzić w relacje z panią Gosek-Popiołek. Rozumiem ją jako człowiek doświadczony przez życie. Wiem, że ma swoje sprawy polityczne do ugrania, ale niestety została zmanipulowana. Przez te wszystkie oświadczania oraz jazgot, który zrobił się wokół mojej sprawy, nie sprawdziła i nie zweryfikowała faktów. Nie zapytała, jak wygląda praca w trakcie wakacji oraz na jakich umowach są zatrudnieni pracownicy, a cała sprawa została wyjaśniona przez PIP i kontrolę urzędu miasta. Do samej pani poseł mam żal tylko o to, że nie zadała sobie trudu na weryfikację informacji oraz nie chciała poznać drugiej strony medalu. Myślę po prostu, że od posła na Sejm, od człowieka publicznego zaufania należy tego wymagać. Bo jeśli on tego nie robi, to w jakimś sensie podważa swoją wiarygodność i godność urzędu, jaki piastuje.

– Wydawało się, że ta sprawa już przeminęła. Odszedł pan z Groteski wraz z nagrodą od prezydenta Jacka Majchrowskiego, jednak wrócił po zaledwie roku. Obecny dyrektor tłumaczy tę decyzję faktem, że jest pan osobą, która najlepiej potrafi zorganizować Paradę Smoków - wielkie widowisko nad Wisłą. Jak został pan przyjęty w teatrze?

– Dwie rzeczy są dla mnie niezwykle budujące. Po pierwsze, to mieszkańcy zadecydowali, że Wielka Parada Smoków będzie dalej organizowana. Gdy pojawiły się informacje, ze strony p. dyr. K. Olesiak, że Parady w tradycyjnym kształcie nie będzie, podniosło się takie larum, że prezydenci A. Kulig i J. Majchrowski zdecydowali się wsłuchać w głos mieszkańców. Po drugie w teatrze Groteska informacja o tym, że będziemy wspólnie realizować Widowisko na Wiśle przez zdecydowaną większość Kolegów, została przyjęta z wielką radością wręcz z entuzjazmem. To dla mnie bardzo ważne także w kontekście manipulacji, jaka pojawiała się w części mediów.

Pani Owca mówi, że ta decyzja to skandal. Zachowała się jak rasowy sekretarz powiatowy z dawno minionych czasów PRL-u. "Rozumiecie towarzyszu, ten obywatel jest zły, nie bierzcie go". To jest troszkę żenująca sytuacja. Pani radna ma odwagę występować publicznie z takimi sugestiami. Jako że jest częścią władzy ustawodawczej w naszym mieście, to aż włos się jeży na głowie, co ona może zrobić. Jej wypowiedź przypomniała mi sekretarzy na telefon, którzy sterowali wieloma wydarzeniami kultury w czasach komunistycznych. Czy jest to chorobliwy przejaw zachłyśnięcia się władzą? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Ale jeśli tak jest, to mam nadzieję, że przejściowy….

Rzeczywiście zastanawiałem się, kto byłby w stanie stworzyć to widowisko w tak krótkim czasie oraz w takiej formule, jakiej pragną widzowie. Nie ma innej osoby poza mną, która podołałaby temu zadaniu. Niektórzy powiedzą, że to samozachwyt, jednak mówię rzeczowo, w oparciu o fakty. Jest tyle niuansów, które znam przez swoje wieloletnie doświadczenie, że osoba, która nie brała w tym udziału, nie poradziłaby sobie z organizacją tego wydarzenia.

– Czy w związku z tym traktuje pan Wielką Paradę Smoków jako swoje powołanie? Zamierza pan się angażować w to wydarzenie w następnych latach?

– Jako człowiek ciężko doświadczony przez życie nauczyłem się, że planowanie to czas stracony. Nie wiem, co będzie w przyszłości. Chciałem zrobić teraz tę paradę i o nią zabiegałem. Dzięki VOX POPULI i decyzji Panów Prezydentów będę miał taką możliwość. Jestem wdzięczny losowi.

– Uważa pan, że wydarzenie powinno zostać w Grotesce? Teatr KTO również ma świetne doświadczenie w organizacji imprez plenerowych.

– Parada to moje dziecko. Cieszę się, że dyrektor Suczyński wykazał się dobrą wolą i pracuje nam się na chwilę obecną świetnie.

Pojawiał się zarzut, że Kraków nie ma pieniędzy na paradę. Te się jednak znalazły, ponieważ krakowianie powiedzieli, że chcą tej parady. Widowisko wieczorne Wielkiej Parady Smoków przyciąga corocznie wielotysięczną widownię. Oznacza to, że dotacja miasta do jednego widza to koszt ok.25 złotych. Jeżeli jednak weźmiemy dopłatę do jednego widza w teatrach, to nie jest to dużo. Tam dopłata do jednego biletu zaczyna się od ok. 50 złotych. Za mojej kadencji dyrektorskiej tak było, pomimo faktu, że rocznie mieliśmy ponad 100 tysięcy widzów. Nie chcę zaglądać kolegom dyrektorom do ich budżetów, jednak mogę stwierdzić, że te dopłaty są wyższe niż do Parady Smoków. Mówię to, aby pokazać, że te wszystkie napaście na nas, na mnie, które miały pokazać, że jest to za drogie wydarzenie na Kraków, są najzwyczajniej nieprawdziwe.

Poza tym zawsze w momentach trudnych, kiedy pod moim adresem lecą kolejne oskarżenia, oglądam sobie zdjęcia widowni z Parady i Wieczornego Widowiska. Chciałbym wszystkim tym, którzy wieszają psy na tym wyjątkowym, zjawiskowym wydarzeniu i na mnie, pokazać te ujęcia, aby zobaczyli te rozżarzone oczy, uśmiechy widzów oraz fascynację widowiskiem, którego są świadkami. To jest coś niebywałego.

– Skoro organizuje pan Paradę od tylu lat, a samo wydarzenie się cały czas rozrasta, to czy nie da się stworzyć imprezy w taki sposób, aby nie było uwag krytycznych? Mimo tego, że przestrzeń jest bardzo duża, to jednak organizacja ze strony miasta jest słaba. Ludzie stoją w zbitym tłumie, a komunikacja miejska nie jest przygotowana na taką liczbę pasażerów. Jest to problem, który pojawia się co roku.

– My cierpimy na "klęskę urodzaju" jeśli chodzi zarówno o dzienną, jak i nocną paradę. Rozmawialiśmy wielokrotnie o tym z policją i władzami miasta. Gdy nagle zjeżdża do Krakowa tyle osób, to nie ma siły, aby sobie z tym w pełni poradzić. Miasto nie jest z gumy. Z drugiej strony to wydarzenie świadczy najlepiej o magicznej, przyciągającej sile Krakowa

Pozostaje jeszcze kwestia nocnej komunikacji miejskiej. Ten problem rzeczywiście istnieje, jednak nie da się w przeciągu chwili przewieść takiej ilości osób.

– W tym roku parada odbędzie się na początku czerwca w okolicy dnia dziecka. Zaskoczy nas pan czymś w tym razem?

– Mogę zapewnić, że jak zwykle atrakcji nie zabraknie i będzie co oglądać.

Fot: A. Kaczmarz (Teatr Groteska)/Mateusz Łysik (Głos24)

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka